Strona ks. Macieja Jastrzębskiego

Czy Bóg zsyła krzyże tym, których kocha…?

9. marca 2008 . przez xmj

Podczas wielkopostnego sprzątania kościoła znaleźliśmy taki oto napis na „moim” konfesjonale od strony penitenta. Stare hasło. Spotkałem je już ponad 15 lat tamu. Ktoś później dopisał: „i co dalej…?”.

Dzisiaj Niedziela Pasyjna. Zasłaniamy krzyże w kościołach. Rozważamy w liturgii Męką Pańską.Wysłuchałem też pieśni pasyjnych w wykonaniu chórów i zespołów ciechanowskich. Podobało mi się wykonanie utworu: „Ludu mój ludu, cóżem Ci uczynił?”. Co uczynił Jezus Chrystus, że skazano Go na krzyż… dał miłość, siebie samego na pokarm, uczył oddania Ojcu, ufności, nadziei, bycia człowiekiem… Nauczył też, że cierpienie – krzyż jest ceną za miłość (rodzicielską, małżeńską, kapłańską, wychowawcy, przyjaciela). Im ktoś więcej kocha, tym bardziej cierpi… To nie Bóg zsyła nam krzyże, ale ludzie…Kto skazał Jezusa Chrystusa na krzyż? Ludzie…! Kto napisał „księża na księżyc” – ludzie. To mój krzyż za miłość kapłańską… w konfesjonale.

ps

nie jest przyjemnością siedzenie w konfesjonale… grzechy są nudne!

Małe wyjaśnienie ad ps: grzech sam w sobie – jako taki- jest nudny, nie inspiruje, nie zachwyca, sprowadza smutek, niszczy…to nie ludzie są nudni, którzy z nim przychodzą…

Dzika róża

18. lutego 2008 . przez xmj

Spotkałem ją niedawno. Ma kolce. Podrapała mnie. Pewnie można płakać ze smutku, że ona ma kolce. Ale można płakać z radości, że kolce mają róże…To piękne, że kolce mają róże.

Czytam teraz „Cudze pole” Jana Grzegorczyka (zachęcam do lektury). To taka współczesna opowieść o dzikiej róży, która ma kolce i o kolcach, które mają róże. Bohater ks. Groser – jak go nazwali, „trochę dupowaty”, bo nie umiał walczyć o swoje, i gdy ktoś go kopnął, to leciał jak pyłek na wietrze – przechodzi z etapu wiecznego podróżnika (poszukiwacza) do królestwa. Zakorzenia się na „cudzym polu”, które staje się jego ziemią i królestwem. Życie uczy nas ciągle i na nowo. „A ja uczę się ciebie, człowieku i wciąż cię jeszcze nie umiem…” (J. Liebert). My wszyscy jesteśmy tam ukazani: biskupi, księża, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, dziennikarze, katolicy – wszyscy jesteśmy słabi, kulawi, obłudni – mamy kolce! Mamy też prawo popełniać błędy, upadać, ale podejmujemy walkę, którą czasem przegrywamy – kolce mają róże! I te kolce wiedzą po co żyć – mają róże. Trzeba też zadbać o przycinanie róży. O sprzątanie przyjaźni;bo prawdziwy przyjaciel to nie człowiek, który nas nigdy nie zawiedzie i zawsze pochwali, ale ten, który nas zainspiruje, coś nam da (może i kolce…).

Wiosna wkrótce. W Kościele nowe zmartwychwstanie. Pan Bóg daje czas, aby się odrodzić na nowo… Bo jesteśmy stworzeni do zmartwychwstań. Dlatego kocham róże, pomimo, że mają kolce!

„Jest tylko jedna rzecz większa od tajemnicy zła. Fakt istnienia dobra.”(G.K. Chesterton)

Prochem jestem?

6. lutego 2008 . przez xmj

Dzisiaj sypałem popiołem głowy dzieci i starców, wspaniałych młodzieńców i pięknych dziewczyn. Przypomniałem sobie moją babcię, która podobnie jak dzisiejsze babcie, w książeczce od nabożeństwa przynosiła popiół z kościoła i sypała mi głowę. To przeżycie z dzieciństwa było mistyczne i powalające, gdy usłyszałem słowa: „prochem jesteś i w proch się obrócisz…”
Smutno dzisiaj: niby zima jeszcze, a śniegu nie widać. Tylko deszcz tłucze mi w okna i parapety. Ktoś mi na gg teraz przysłał skrót odnoszący się do tej szarzyzny: „sks” (smutno, k… smutno). I jeszcze Kościół mówi mi, że prochem jestem…? A ludzie niektórzy też jacyś złośliwi…udziela się?Czy nie za dużo na raz?

Dobrze, że Kościół daje nam czas Wielkiego Postu, czyli ćwiczeń – ascezy. Asceza to nie przyjemny spacer, ale walka; to kultura życia i bycia. Musi być ład i porządek (jak mawiał jeden z moich proboszczów). To rozstawanie się z niepotrzebnymi słowami, przedmiotami, obrazami, gadżetami, śmieciami… aby skoncentrować się na rzeczach istotnych. Na tej szalonej miłości Boga Stwórcy do mnie – marnego prochu…

Dzięki ascezie czynię to co chcę, a nie to co mi się zachce… Po to by być wolnym. Potrafię odróżnić przyjemność od szczęścia. Przyjemność podpowiada mi: żyj tylko dla siebie i trwa krótko – jak posiłek, taniec, jak karnawał w tym roku. Szczęście każe żyć dla innych i – trwa wiecznie, jak Miłość.
Przeczytałem niedawno taką historyjkę. Dobrze oddaje istotę ascezy: mały Kamil jest nie całkiem sprawny fizycznie. W czasie lekcji obsunął się na podłogę. Po chwili wgramolił się na krzesło, uśmiechnął tryumfalnie i głośno mruknął: „Nooo podniosłem swoje ciało!” Dobrze wiedział, jak nieposłuszne potrafi być własne ciało, gdy jest chore.

Życzę nam wszystkim, abyśmy w czasach szalonego ataku na człowieka i jego wrażliwość, potrafili podnosić swoje ciała! I mieli zdrowe nerwy, aby wytrzymać, nie dać się sprowokować. A cierpienia i upokorzenia stały się materiałem kalorycznym, naszym zapleczem i siłą napędową. Bo być chrześcijaninem dzisiaj, to być świadkiem mądrej wiary i dobrej nadziei, to budzić poczucie chrześcijańskiej godności, to być Kościołem żywym i wrażliwym(xhs) i nie zapominaj, żeś prochem…

Po co jest kolęda?

19. stycznia 2008 . przez xmj

Takie pytanie postawiłem uczniom w LO i poprosiłem o napisanie w domu artykułu na ten temat. W tym roku już po raz 16 biorę udział w parafialnej wizycie duszpasterskiej. I muszę powiedzieć, że ta cząstka pracy parafialnej wydaje mi się najtrudniejsza. Jest to zadanie wyczerpujące psychicznie i fizycznie. Trzeba być bardzo skupionym, skoncentrowanym, nastawionym pozytywnie nawet mimo swoich dolegliwości i chorób. Ale wiem, że Kościół każe mi jako kapłanowi iść z misją do domów chrześcijan i głosić Pokój, dawać pokarm, pytać o wiarę. Spotykam różne głody w zwykłych ludzkich domach. Czasem potrzeba prawdy, która wyzwala. Pewnego słowa. Dobrego przykładu i zachęty. Umocnienia nadziei. Przywrócenia smaku marzeń. Kromki miłości i zrozumienia głodu Miłości.

To moje kolędowanie traktuję jako pielgrzymowanie. Dzisiaj zmokłem w styczniowym deszczu. W grudniu „przewiało” mnie i przeziębiłem się. Chodziłem też po błotnistej drodze. Wspinałem się na „szczyty” mieszkań w blokach. Atakowały mnie psy, które „nie gryzą” – jak twierdzą właściciele. A i sam zostałem dotknięty złym słowem… Wysłuchiwałem też skarg zapłakanych matek, opuszczonych żon, samotnych mężczyzn, schorowanych ludzi. Ale były też dobre słowa, mądre rozmowy, uśmiech, radość spotkania, przyjaźń, ciepło domu, ogień w kominku, dymiąca herbata, szklanka wody i kanapka, wspólna fotografia, życzliwość, dom otwarty po kilkunastu latach. Cieszą mnie szczególnie rozmowy z dziećmi. Wzrusza mnie ich prosta i świeża wiara. I pełna tęsknoty odpowiedź pięcioletniej Laury na pytanie gdzie jest tatuś: „mój tata jest na wojnie w Iraku i za trzy nocki już przyjedzie do mnie…”

I tak z ciężką głową pełną ludzkich spotkań,wrażeń i współodczuwania próbuję pielgrzymować dalej… zapraszam do obejrzenia impresji kolędowych:

http://piotrciechanow.pl/galeria/thumbnails.php?album=83

Po co jest kolęda?

Jak złapać czas?

2. stycznia 2008 . przez xmj

Przemija postać tego świata… mówił św. Paweł. Doświadczyliśmy tego umownie wczoraj, gdy rozstaliśmy się z rokiem 2007. Były życzenia, imprezy, zabawy, toasty, petardy, ognie na niebie, postanowienia noworoczne. A słońce wschodzi dalej codziennie…
Mówimy często, że te czasy, w których żyjemy są złe. Zawsze znajdziemy coś na co możemy ponarzekać. Bo to jacyś oni są winni i niedobrzy, a nie my. Św. Augustyn mawiał: „Nie mówmy, że czasy są złe, my jesteśmy czasem, bądźmy dobrzy, a czas będzie dobry.” Słyszymy też biadolenie, że ten czas tak szybko mija…kolejne lata, miesiące, dni i godziny. Chodzi o to, żebyśmy patrząc na zegar i żegnając kolejny rok, umieli dostrzegać Boga w czasie, który mija. Dla nas – chrześcijan – to Jezus Chrystus jest Wschodzącym Słońcem w mijających chwilach naszego życia.

Może ktoś ma pomysł na posiadanie umiejętności łapania czasu…?

Życzę Roku dobrego!

Następne wpisy »