Strona ks. Macieja Jastrzębskiego

Złóż życzenia Jezusowi…

14. grudnia 2007 . przez xmj

Każdy, kto miał szczęście zejść do Groty Narodzenia w Betlejem (na fotografii), pochylić się nad tą srebrną gwiazdą, doskonale wie i czuje, jakie znaczenie religijne, historyczne, emocjonalne dla każdego chrześcijanina ma to miasto zwane Domem Chleba. Dzisiaj Betlejem odgradza od świata wysoki mur, druty kolczaste i żołnierze z bronią gotową do strzału. Chrześcijanie palestyńscy masowo uciekają z Betlejem i z całej Ziemi Świętej. Odsetek chrześcijan w Ziemi Świętej w ciągu kilkudziesięciu lat spadł z 20 do 2 procent. To w Betlejem odwieczne Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas. Dlatego stało się bogactwem świata i naszym wszystkim. Tam jest każdego dnia Boże Narodzenie. Warto więc pamiętać o tym mieście Dawida, rozmawiać, modlić się za betlejemitów, wspomagać kupując pamiątki z tego miejsca.

W Karmelu betlejemskim mieszkają, pracują i modlą się w międzynarodowej wspólnocie siostry z Polski. Pozdrawiam s. Lucunę – przeoryszę i cały Karmel. Trwajcie tam w naszym imieniu. Nie wyjeżdżajcie, bo kto wtedy zostanie z Jezusem w Betlejem?

Lubimy sobie składać życzenia z okazji Bożego Narodzenia: prosto w oczy, sms-em, e-mailem, pocztą. O Jezusie zapominamy. A to przecież Jego urodziny. Niech Cię Panie Jezu wszyscy ludzie kochają, abyś już nie musiał cierpieć i umierać za nas …

 

Zapraszam do składania życzeń Jezusowi:

Czy jest nadzieja bez Boga?Jaki zapach ma nadzieja?

2. grudnia 2007 . przez xmj

Ktoś powiedział mi, że dzisiaj to kwiaty już nie pachną, ptaki nie śpiewają, kobiety nie gotują… Chyba największą tragedią dla człowieka jest brak nadziei. Wtedy choruje dusza człowieka. Nic nie cieszy; ani drugi człowiek, ani kwiat, piękna zima, zachód słońca. Mrok ogarnia całego człowieka. Beznadzieja!

Jak dobrze, że jest adwent! Lubię ten czas. On uczy tęsknoty i wrażliwości, daje nadzieję i zabiera ciemności. Pamiętam do dziś te chwile adwentowe z dzieciństwa: poranne pobudki i wędrowanie po skrzypiącym śniegu na roraty w ciemnym i zimnym kościele. Każdy dzień przybliżał nadzieję spotkania z Emmanuelem. Czy te adwentowe ciepłe śniadanka dla dzieci sprzed kilku lat w jednej z parafii, które wyzwalały tyle dobra, uczyły tęsknić, dawały nadzieję…

No właśnie: potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w wędrowaniu. Mamy różnorakie nadzieje – różne w różnych okresach życia: na wielką miłość, na zdobycie pozycji, sukcesu, zdrowia w chorobie, na dobrą pracę, wybudowanie domu, kupno nowego samochodu. Kiedy jednak te nadzieje się spełniają, okazuje się, że to nie wszystko… Potrzebujemy innej nadziei, która idzie dalej. To wielka nadzieja, o której pisze Benedykt XVI w encyklice „Spe salvi”, a która przewyższa pozostałe – te niewystarczające. Tą wielką nadzieją – jej fundamentem – może być jedynie Bóg. Ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas do końca. Prawdziwą, wielką nadzieją dla człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg. Nie ma nadziei bez Boga!

„Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy, że ziemia nie jest snem (…) a wszystkie rzeczy(…) są niby ogród, kiedy stoisz w bramie. Wejść tam nie można. Ale jest na pewno. Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli, jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną w ogrodzie świata byśmy zobaczyli(…)” Cz.M.

Życzę dobrego adwentu i współbrzmię w nadziei – Maranatha!

ps, a jaki zapach ma Wasza nadzieja?

Jaki Kościół jutra…?

13. listopada 2007 . przez xmj

Ucieszyłem się, gdy przeczytałem wczoraj o pewnym wydarzeniu bez precedensu w historii Kościoła Płockiego (tak podały media). Nasz biskup Piotr Libera, pomimo przeziębienia, wciągnął dres na siebie i czapkę na uszy i pobiegał z ludźmi. Wydaje się, że to nic wielkiego, to normalne, że ludzie ubierają się w dres i czapkę i biegają. Czyli wróciła normalność do nas. Okazało się, że Biskup też ma ciało ubrane nie tylko w szaty liturgiczne. I dba nie tylko o duszę ale i o ciało!

Różnie bywało w naszym Kościele… nie miejsce tu na „wypominki”. Ostatnie sympozjum naukowe WSD w Płocku pytało o Kościół jutra: jaki ma być? „Młodzi kończą szkoły jako analfabeci religijni, pozostają na poziomie z dzieciństwa, nie potrafią się modlić” – twierdził prelegent ks. L. Slipek, proboszcz warszawskiej parafii. Spotykam się z tym i ja np. na katechezie maturzysta nie zna Dekalogu, Pismo święte nie jest autorytetem dla młodych. Kościół dla wielu to nie duchowa ojczyzna, ale to oni, obcy, instytucja, a wiara to prywatna sprawa. Co oni mają do tego…?

Jak dotrzeć dziś do młodzieży, która nie bywa w Kościele? Jak głosić kazania, aby docierały do serc ludzkich? A może księża powinni uciekać od doczesności, „bo przesiąknięta jest złym duchem”. Czy powinni być otwarci na wszelkie formy współczesnego myślenia i nie obrażać się na nowoczesność?

Tak zwyczajnie zapytam: jak być dziś dobrym katolikiem, księdzem, biskupem? Jaki będzie Kościół jutra? Ma ktoś receptę, radę, przepis…? Piszcie…

ps fotografia przedstawia mój KOŚCIÓŁ. Tytuł: „Rozdarcie”.
II miejsce w konkursie regionalnym „Obok nas”.

Ojczyzna, kiedy myślę…

9. listopada 2007 . przez xmj

Ojczyzna, kiedy myślę, wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam…pisał Karol Wojtyła. Dla mnie Ojczyzna to miejsce i czas mego życia, to ludzie, których wspominam dziś. Uczyli mnie mówić i myśleć, kochać i modlić się, zadziwiać się i cierpieć. Dzisiaj Ojczyzna moja to zakorzenienie w TYCH, co walczyli o moją niepodległość: wspominam opowieści Babci o Cudzie nad Wisłą, dziękuję Obrońcom granic zachodnich i wschodnich z roku 1939, smucę się ofiarą Polaków z Katynia i spod Monte Cassino (fotografia pochodzi z tego cmentarza), podziwiam szalonych i opuszczonych Warszawskich Powstańców, modlę się za ofiary komunizmu i za oprawców – tych co podpisali pakt z diabłem! I współczuję tym, którzy nie potrafią wyrazić dzisiaj miłości do Ojczyzny…

ps

O czym myślisz, gdy mówisz OJCZYZNA…?

Czy mnie przyjmiesz?

30. października 2007 . przez xmj

„Kiedy umrę o Panie, gdy się ze światem rozstanę, czy mnie wtedy pokochasz, czy w ramionach ukochasz o Panie, czy mnie do Siebie przyjmiesz,Winem chlebem ugościsz?”

Przyszły już dłuższe i chłodne wieczory jesienne. Czas „Zaduszny” stawia mi pytania o sens mojego ulotnego wędrowania. Idę do Pana Boga właśnie przez tę ulotność ?krótkość czasu. Każda chwila mojego życia odmierza czas do Pana Boga.
W tym czasie naszego życia przychodzi małe szczęście, radość, bliskość kochanej osoby, uznanie, piękna jesień, herbata wypita z przyjacielem, spacer po lesie. Czy uświadamiamy sobie, że dał nam to Bóg?
Ale przychodzi też samotność, śmierć kochanej osoby, upokorzenie, cierpienie, choroba, zły człowiek, obmowa, zranienie, niezrozumienie. Czy wtedy uświadamiamy sobie, że to Bóg dał nam czas, w którym mamy dojrzewać w naszych doświadczeniach? Chodzi o to, żebyśmy umieli dostrzegać Boga w czasie, który mija.
Czy mnie przyjmiesz, Panie? – pyta T. Kamiński i ja pytam…

„Zamiast śmierci racz z uśmiechem, przyjąć Panie, pod Twe stopy, życie moje, jak różaniec”.
(ks. J. Twardowski)

Czy boicie się śmierci?

« Poprzednie wpisy