Kolędowe spotkania. Jeden z dni kolędowania
10. stycznia 2013 . przez xmjJuż połowa kolędowania za mną. W deszczu, błocie, na mrozie, w śniegu i w słońcu – jak to w życiu. Na wsi kolędować to zazwyczaj przyjemność. Ludzie w większości przeżywają tę wizytę duszpasterską poważnie. Traktują jako święto dla rodziny. Starają się być wszyscy na wspólnej modlitwie i rozmowie z kapłanem. Oczekują, wyglądają, zapraszają i autentycznie się cieszą na to spotkanie raz do roku. Gdy nie mogą być w komplecie, to proszą o wizytę w innym terminie. Wielki szacunek dla nich za to!
Postanowiłem opisać jeden dzień z kolędy. Zapowiedziałem wizytę w pewnej części parafii w niedzielę – jak to czynię zazwyczaj. Dwie rodziny przyszły na plebanię, aby zmienić termin kolędy, bo nie będą wszyscy obecni (praca taka). Ucieszyłem się, że im zależy na spotkaniu z księdzem i zrobią wszystko, aby być w komplecie chociaż na chwilę! Ustaliliśmy terminy dogodne dla nas.
A dzisiaj wędrowałem do różnych domów:
Była matka z małym dzieckiem sama, bo mąż za granicą w pracy na dwa miesiące wyjechał; chore to, że w ojczyźnie nie ma pracy; to nie służy rodzinie…
Była żona, która od lat sama podejmuje księdza na kolędzie, a mąż w piwnicy się ukrywa…
Był gospodarz, który ułożył specjalną piosenkę na kolędę i ją zaśpiewał, wąsem zakręcił i po męsku życzył zdrowia, żona poczęstowała pysznym obiadem, wnuczek powiedział paciorek…
Był dom, w którym nie ma życia codziennego bez TV Trwam i RM oraz bez różańca…
Był dom który gościł Biblię i przygotowywał się do przekazania tej Księgi Życia do sąsiadów (mądre wpisy zobaczyłem w księdze, która towarzyszy Biblii)
Był dom, w którym zawsze mogę liczyć na szklankę herbaty i prostą, serdeczną rozmowę…
Były domy, w których zawsze jest ciepło z pieca i to z płynące z serc. Chociaż nie mają za wiele, ale potrafią podzielić się śliwkami, kaczką i uśmiechem na co dzień, gdy idę do szkoły…
Był dom, w którym kolędowałem przez telefon z synem parafian, pokropiłem i pobłogosławiłem go na odległość przez telefon głośnomówiący…
Był dom, w którym mieszkanki nie idą do świata, bo są chore i same próbują sobie poradzić…
Był dom, z którego patrzą na kościół i czuwają nad nim…
Był dom, w którym zagrali na trąbce kolędę…
Był też dom, z którego połowa rodziny w czasie kolędy poszła do szopy robić obrządek. Dotychczas zdążali, w tym roku nie mogli. Była godz. 18.00. A gdy wychodziłem od sąsiadów, już było po obrządku, bo światła zgasły w oborze… Skoro ważniejszy jest obrządek od spotkania raz w roku, skoro ważniejsze są inne rzeczy od uczestnictwa we niedzielnej mszy św., to ja nie mam więcej pytań. Zostawiłem do przeczytania List Biskupa Piotra. Może zrozumieją…
ps
a o peregrynacji Biblii w Roku Wiary w naszej parafii dowiedzieli się w TVP1 i coś tam będą mówili w najbliższą niedzielę (13.01.13) w programie: „Między ziemią a niebem” (42 minuta programu). Zapraszam i dziękuję za każde dobre spotkania kolędowe.