Męska rzecz: Bojowaniem jest życie człowieka.
6. listopada 2008 . przez xmjMiał rację św. Paweł gdy pisał te słowa… Doświadczamy tego, że chrześcijaństwo to nie piękny spacer, ale bitwa. I to na różnych frontach. Najpierw z sobą samym, ze swoimi słabościami, lenistwem, grzechem. Potem przychodzą wojny ze światem i ludźmi, z siłami ciemności. Z młodzieżą oglądam film „Egzorcyzmy Emily Rose”. Doskonale jest w nim ukazana ta walka. Walczę też na katechezie np. ze stereotypami dotyczącymi Kościoła, chrześcijaństwa, walczę o ciszę i o wiarę. Chrześcijaństwo nie jest popularne dzisiaj. Wielu wyznawców Chrystusa wstydzi się, nie ma odwagi świadczyć, bo po co się wychylać? Nazwą Cię moherem, świętoszkiem, katolem, wyśmieją Cię za Twoją miłość i wiarę… Myślą, że ideałem chrześcijanina jest słabeusz, gdy słyszą o nadstawianiu drugiego policzka… Ale, żeby nadstawić drugi policzek, trzeba być wielkim mocarzem ducha. Jak Jezus, czy św. Maksymilian Kolbe, Jan Paweł II oraz tylu innych bohaterów wiary. Dzisiaj np. w Indiach, w Iraku: są prześladowani, mordowani, pozbawiani dachu nad głową, wtrącani do więzień. A świat milczy… Trzeba płynąć pod prąd osądom, opiniom, tłumom, modzie. Czemu nie protestujemy, gdy świat rani uczucia ludzi wierzących?(np. komentarze na portalach internetowych…)
Potrzeba nam zwłaszcza dzisiaj mocnych wyznawców: ojców, przewodników, mężów i proroków. Piszę to szanując piękną wiarę kobiet. One są w Kościele, modlą się. Brakuje mężczyzn. Wiem, że jeśli syn zobaczy modlącego się ojca, to będzie dla niego lepsze niż wiele katechez w szkole. To będzie jego najlepsza inwestycja.
Chrześcijaństwo jest wezwaniem do ryzyka wiary, do bitwy. Chrystus jest mocnym mężczyzną. To dla nas wzór, Panowie! Czas więc przeżyć przygodę, stoczyć bitwę i uratować Piękną z nieszczęścia… (za J. Eldredg’ em). A Panie nam w tym pomogą na pewno… ps możemy liczyć na modlitwę? Będziemy ochroniarzami wiary…
Ksiądz ma w tym wszystkim rację.
Zgadzam się z każdym słowem. Wojna toczy się każdego dnia, o każdej porze. Przez społeczeństwo wybucha w nas groźna bitwa. Groźna, bo zagraża naszej wierze, naszej miłości i naszej chęci… Trudno jest płynąć pod prąd, bo często automatycznie idzie się za ludnością i jej obyczajami. Ciężko jest się wychylać, bo zostaniesz uznany za gorszego, słabszego i za to, że marnotrawisz czas. Zamiast do Kościoła moglibyśmy pójść na dyskotekę czy nawet gdziekolwiek posiedzieć na ulicy.
Tak, chrześcijaństwo to ryzyko wiary, to nieustająca walka, bo przecież nie powinniśmy zapominać, że Bóg ukrył piekło w samym środku raju…
Zawsze trzeba podejmować ryzyko… tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie. Ta walka jest potrzebna,bo wtedy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los.
Przeciwstawiajmy się tym, co kpią z naszej wiary. Mimo, że to wymagające, skomplikowane i bardzo trudne.
Dajmy świadectwo tym, którzy zagubili się w swojej wędrówce…
Nie wiem czy dziś wolno kobietom komentować…. Mimo, iż jestem kobietą, to właśnie autorytet modlącego się mojego ojca, był bezpośrednim początkiem mojego nawrócenia.
Wiem, że nie chciał Ksiądz komentarzy od kobiet, a tu same kobiece komentarze, ale ja odważnie (mimo, iż jestem kobietą, a może właśnie dlatego) zaryzykuję i się odezwę. A co!
To jest racja, że we współczesnym Kościele jest dużo więcej kobiet. Często w kościele widzimy kobiety, mężczyźni nawet jak się pojawiają, to mało kto spośród nich czynnie uczestniczy w liturgii, przeważnie tylko stoją, jakby wstydzili się wyznawania swojej wiary. To głównie mężczyźni są autorami dowcipów na temat księży, a decyzje o wyborze przez innych drogi kapłaństwa traktują nieraz wręcz ironicznie, co moim zdaniem jest zupełnie nieuzasadnione. Nie można porównywać kapłaństwa np. z finansami, a mimo to bankowcy czy biznesmeni nie są przez nikogo wyśmiewani ze względu na swój wybór. Piszę to, bo niestety często w moim życiu stykam się z ludźmi (a dokładniej z mężczyznami, z kobietami szczerze mówiąc jeszcze mi się nie zdarzyło), którzy odwracają się od Kościoła, od wiary, a do tego nie szczędzą złośliwości pod adresem osób bardziej zaangażowanych w życie wspólnoty wierzących. Taka postawa jest według mnie karygodna, bo ja (mówię z perspektywy osoby wierzącej) nie szydzę z niczyich poglądów zwłaszcza odnośnie wiary i osobiście czuję się dotknięta słysząc uwagi kierowane w stronę osób religijnych przez niepraktykujących chrześcijan. Najgorsze jest jednak to, że takie osoby szukają usprawiedliwienia, zrzucając winę za swoje poglądy chociażby na księży: bo to, bo tamto. Uważam, że to nie jest żaden argument, bo owszem, księża w pewnym stopniu reprezentują Kościół, ale przecież członkami Kościoła są nie tylko oni. Są nimi wszyscy ochrzczeni i każdy z osobna daje swoje świadectwo o całej wspólnocie, więc nawet, jeśli ktoś doszuka się wad u kapłanów (bo w końcu każdy jest tylko człowiekiem), zanim zacznie je komentować niech się zastanowi nad sobą. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień ? mówi Chrystus w Ewangelii. Według mnie osobom, które odwracają się od wiary i szukają tego typu wymówek, po prostu brakuje silnej woli. Łatwiej jest wyrażać pogląd, że się w nic nie wierzy, niż pokazać, że coś jest dla kogoś ważne i po drugie ? umieć tego bronić właśnie przed ludźmi, którzy to krytykują. Jak Ksiądz napisał ? lepiej się nie wychylać, bo często jest tak, że jak ktoś się czymś wyróżnia, spotyka się ze słowami krytyki, zwłaszcza jeśli wyróżnia się pozytywnie, bo wtedy dochodzi zazdrość na siłę skrywana, przez co krytyka jest jeszcze dotkliwsza.
Ostatecznie dochodzę do tego, że nie należy nikogo krytykować i oceniać za jego poglądy, bo to może ranić. Zanim przejdziemy do słów krytyki powinniśmy poznać zdanie drugiej strony i spróbować podjąć dialog, a nie zakładać z góry, że inne znaczy złe (trochę to jak ksenofobia). Często taka postawa może objawiać się też tym, że dana osoba po prostu nie znalazła jeszcze drogi i chce pozostać bezstronna. Kiedy staje przed koniecznością wyboru, bojąc się krytyki ze strony przeciwników Kościoła, jak już napisałam, woli się nie wychylać. Taka jest prawda – najgłośniej krzyczą Ci, którzy nie wiedzą właściwie, czego szukają i do czego pragną dążyć, dlatego trzeba im pomagać ? nie krytykując, odrzucając, lecz rozmawiać. Zaletą prawdziwego chrześcijanina jest pokora i spokój, których nie mają w sobie owi głośni krytycy Kościoła. Nie ulega wątpliwości, że obok pokory i spokoju trzeba też być odważnym, ale przecież pokora nie równa się bierność, strach. To jedynie świadomość własnych poglądów i cierpliwość w ich pokazywaniu innym. Może właśnie dlatego kobietom łatwiej być chrześcijankami, bo mają więcej pokory i wrażliwości niż mężczyźni, nie są tak gwałtowne i potrafią cierpliwie znosić nawet słowa krytyki. Nie załamują się tak prędko, nie sięgają od razu do walki. Mężczyźni często spory rozwiązują przez pojedynek, a kobiety nie ? one rozmawiają, starają się, chociaż próbują, zrozumieć. To bardziej ?duchowe? niż szybka cielesna potyczka, która zamyka całą sprawę. Panowie powinni czasami spróbować pohamować swoje emocje i na spokojnie przemyśleć pewne kwestie, zanim opowiedzą się po którejś ze stron, odstawić upór na dalszy plan i chociaż poszukać racji u każdej ze stron. Dotyczy to właśnie Kościoła, wiary. Zanim odwrócimy się od Kościoła zastanówmy się, czy robimy to faktycznie ze względu na własne przekonania, czy przypadkiem nie wynika to z obawy przed krytyką.
Kończę, bo znowu się rozpisałam. W ogóle miałam nie pisać, ale jakoś tak mnie tchnęło i nic na to nie poradzę. Po prostu na co dzień spotykam się z tym zjawiskiem i uważam je za problem, który właściwie nie powinien mieć miejsca.
(Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony, ale nie mówię, że tak postępują wszyscy i nie opisuję wszystkich, tylko zjawisko, które dotyka niestety sporą część społeczeństwa)
W tym tygodniu jedna osoba powiedziała mi, że wierzy w Boga, ba – w życie wieczne też wierzy, ale Kościół to według niej instytucja powstała tylko i wyłącznie do ”zbierania kasy”, do niczego niepotrzebna. I mówi o tym bez najmniejszego skrępowania, wahania wśród dziesiątek ludzi przechodzących akurat korytarzami wydziału prawa toruńskiego uniwersytetu… Bo dzisiaj niestety takie modne jest to co głupie, beznadziejne i brzydkie. Co za problem przyznać się do tego, że ktoś się upił, nie nauczył na ćwiczenia, że uważa Kościół za ”instytucję dla kasy”… Co innego wiara. Jest się na obozie z dziesiątkami ludzi z liceum, wchodzi się do kościoła, a tu gadka na całego, czapki niepozdejmowane, obok Najświętszego Sakramentu przechodzi się tak ot.. bez żadnego przyklęknięcia, chwili modlitwy..
Strasznie potrzeba nam mężnych wyznawców… Może musimy się więcej modlić o taką silną wiarę, która nie ogranicza się do murów kościołów, ale jest w stanie przemieniać nas, a może i innych.
Mężczyzn rzeczywiście jest w Kościele mniej… Wystarczy spojrzeć w ławki na mszach św., zwłaszcza w dzień powszedni. Tymbardziej musimy robić wszystko by dać świadectwo naszej wierze.
A może ktoś też weźmie udział w dyskusji o mężczyznach, a w zasadzie ich braku w Kościele, na Forum Parafii św. Piotra. Zapraszam: http://www.piotrciechanow.pl/forum/viewtopic.php?t=70
ale przecież to Księża dają nam te świadectwo. To oni, tak jak dziś wiele razy ksiądz wspomniał na kazaniu na pogrzebie, są przedstawicielami Boga. Gdyby nie oni, prawdopodobnie nie rozumielibyśmy naszej wiary i nie byłoby tego co jest. A moim zdaniem jest bardzo dużo…
„Życzę Ci wojny, abyś chwycił broń, nie poddał się,
Życzę Ci walki, abyć naprzód szedł nawet na śmierć, Życzę zwycięstwa, abyć poznał, kto prowadzi Cię, życzę spokoju, abyś w ciszy siadł odłożył miecz”. Tyle w kwestii walki wojowników Chrystusa… a z płynięciem pod prąd… no cóż, ja tam generalnie zawsze pod prąd 🙂 i czasami boli, bo prąd potrafi „porazić”, ale albo mamy miękki fotel konformizmu, albo… no właśnie, bo z prądem na pewno wygodniej, tylko ciężko wypłynąć na głębię…
A ja uważam, że nie ma znaczenia czy kobieta, czy mężczyzna… To zależy tylko i wyłącznie od osoby, Jej charakteru i wychowania, które odgrywa nie małą rolę… A nawet powiem, że odgrywa ono znaczną rolę w tym wszystkim, w wierze… Przynajmniej tak jest u mnie… Gdyby Rodzice nie zaprowadzili mnie do Kościoła, gdyby nie zaciągali mnie tam w każdą niedzielę, nie miałabym teraz takiej wiary jaką mam. Tak, kiedyś trzeba było mnie niemalże siłą zaciągać do Kościoła, teraz ja staram się wszystkich Tam zaciągać i szerzyć wiarę, przekazywać to, co zostało mi przekazane… Więc jeśli ktoś nie bywał jako dziecko w Kościele, to ciężko jest teraz to zmienić… Potrzeba wiele wysiłku, żeby taką osobę nawrócić, choć efekty sprawiają mnóstwo radości… Warto jest walczyć! Trzeba walczyć ze złem, ale często też musimy walczyć sami ze sobą, ale tylko z Chrystusem obok!!! On zawsze pomoże!!!
Szczerze to można powiedzieć ze za często nie widze mojego ojca przy modlitwie a mamę co dzień.
Swoją modlitwe zaczełem przy babci potem mamie a teraz jestem samodzielny:) co do wlki ze złem to tylko z CHRYSTUSEM. Przypominają mi słowa ks. Jerzego Popiełuszki ”ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ”. Albo słowa z brewiarza
1P 5,8-9
”BĄDŻCIE TRZEŻWI, CZUWAJCIE. Przeciwnik wasz diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć.
MOCNI W WIERZE PRZECIWSTAWIAJCIE SIĘJEMU”. To słowa które zawsze mnie wspierają w tej chwili pokusy:) A wieć;
”Nie grzeszcie. Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce ! Ani nie dawajcie miejsca diabłu. Ef4,26-27. Z BOGIEM
Polecam książki ks. prałata Roberta Madera: „Chrystus Król! Rozważania antylaickie” i „Jestem katolikiem! Rozważania antyliberalne.” Autor przedstawia autentyczny, bojowy głos naszych pasterzy, a nie rozmiękczoną papkę modernistów ery aggiornamento.
O tak… Chrześcijaństwo to nieustanna walka. To pewien rodzaj buntu. Bo trzeba płynąć pod prąd…
Ale On daje siłę, by to wszystko przetrwać;)
„WSZYSTKO mogę w Tym, który mnie umacnia…”
;)))))))))))
„… To JEZUS umacnia mnie”
:))))))))))
kobiety nie śpią, krzyczą, modlą się i płaczą widządz bezradość i niekiedy uspione sumiania mężczyzn KOBIETY TO ORŁY – WOLNE PTAKI SZYBUJĄ WYSKOKO I JUŻ DAWNO WYPŁYNĘŁY NA GŁĘBIE, NAŁOZYŁY ZBROJE I WALCZĄ… PANOWIE NIE JESTEŚCIE SAMI
A ja też napiszę:] mimo żem kobieta:)
Moim zdaniem Ksiądz ma rzeczywiście rację, że potrzeba nam 'ojców, przewodników, mężów i proroków’.Potrzeba, zdecydowanie. A co do wiary kobiet… rzeczywiście jest nas w kościele więcej niż mężczyzn. Tyle że dla mnie smutne jest to, że kobiety nie potrafią zawalczyć o wiarę swoich mężów, ojców, braci, kolegów. Czasem nie wystarczy sam przykład. Potrzeba dużo dialogu i takiego 'niewycofywania się’ w momencie, kiedy rozmowa staje się trudna, może nawet bolesna. 'Modlitwa… jak najbardziej i ze swojej strony o niej zapewniam:) Jednak potrzeba też dużo takiej otwartej walki, otwartego, odważnego świadectwa w tej 'pięknej wierze’ kobiet;)
Tak, zgadzam się, że potrzebny jest dialog i nie można się wycofywać… Jak już zacznie się rozmawiać, to trzeba skończyć, uwierzyć w Ducha Świętego, ZAUFAĆ MU 😉 A On nas nie zostawi! Będzie przy nas! 😉
Tak, czlowiek na co dzien boryka sie z problemi i to nie tylko mezczyzni jak sugeruje temat. Każdy z nas, bez wzgledu na plec, wiek itp ma swoje problemy. Jedni mniejsze, drudzy wieksze, ale wszystkim trzeba poswiecic czas i dobre checi i…. i modlitwe. Rozmowa z Bogiem jest najwazniejsza czescia naszej codziennej egzystencji, to poprzez nia uczymy sie odkrywac nas na nowo i postrzegac swiat w sposob blizszy Stworcy. Takie rozumowanie i postepowanie wg przykazan sprawia, ze bojowanie nie bedzie tylko walka o utrzymanie sie na ziemskim swiecie, ale takze atutem na Sadzie Bozym.