Czy mnie do Siebie przyjmiesz; winem, chlebem ugościsz…?
20. czerwca 2008 . przez xmjJak nigdy początek tegorocznych wakacji naznaczony jest dla mnie bolesnymi rozstaniami. Boli, bo odchodzą ludzie nadwrażliwi. Witek – Wodzu pokazał mi normalną, spokojną, ludzką twarz kapłaństwa. Pracowaliśmy razem przez dwa lata w parafii katedralnej w Płocku (1993-1995). Mogę powiedzieć że to był ludzki ksiądz. Wcale nie napięty ku wielkim rzeczom, ale do śmiertelnych przychodził w zwyczajnej odzieży – (jak pisał A.Asnyk). Był później na pogrzebie mojego Ojca i na wielu innych pogrzebach i wiem, że je organizował. Lubił pomagać. Nie krytykował. Nie lubił plotek. Zawsze widział dobro.
Gdy przyjechałem do farnej parafii w Płocku i nie miałem gdzie zamieszkać (bo zmiana proboszczów była i nikt nikim się nie interesował), to dał mi na czas nieokreślony pokój gościny w WSD (był dyr. ekonomicznym wtedy). To był KTOŚ. Dziś trudno o takich ludzi… Widocznie nie wytrzymał napięcia… Mam nadzieję, że Pan Cię chlebem i winem ugości… bo: ?Jest czas by mieć, jest czas by tracić, jest czas by szukać, jest czas by zobaczyć… Mieć w górze niebo, w sobie spokój, pod sobą krzesło, świat gdzieś z boku… jest czas na słowa, jest czas milczenia, jest czas być w słońcu, jest czas być w cieniu, mieć ręce pod głową, zmrużone oczy, patrzeć jak życie się toczy…. jest czas by pytać, jest czas by wiedzieć, jest czas by śnić, jest czas dla ciebie, jest czas by widzieć między chwilami, to czego nie ma a jest…? (z filmu „Zmruż oczy”)
Modlę się za Ciebie Wiciu…
To życie, którym żyję,
To zaprzeczenie życia,
To ciągłe umieranie!
Aż pójdę do zdobycia
Ciebie, mój Boże! ? Słyszysz?
Ja się życia wypieram,
Umieram, bo nie umieram!
Wyrwij mnie już z tej śmierci,
Boże mój, i daj mi życie!
Nie chciej mnie dłużej trzymać
Na tym wygnańczym świecie!
Lecz kiedy ten czas przyjdzie,
Na który duszę otwieram,
Kiedy szczęśliwy zawołam:
Żyję, bo nie umieram!?
/św. Jan od Krzyża/
Wielu z tych, którzy Cię znali, wiedzą, że Twoje życie było ciągłą wędrówką?i, że drogi którymi kroczyłeś zawsze były skierowane ku Niebu. Przyszedł czas, kiedy Niebo otworzyło się dla Ciebie, i właśnie przemierzasz najważniejszy etap swojej wędrówki.
I chociaż w tych, którzy Cię kochali, lubili, którzy towarzyszyli Ci na wszystkich ścieżkach Twojego życia pozostanie żal i tęsknota za tym czasem, który wspólnie dane było Wam dzielić, to mamy świadomość, że Ty właśnie otrzymałeś ten najbardziej drogocenny czas, czas, który się nie kończy, czas wiecznej szczęśliwości?Bóg zaprasza Cię na ucztę do Swojego domu?: ?Chóry anielskie niechaj cię podejmą
i z Chrystusem zmartwychwstałym
miej radość wieczną?.
Umarłeś, aby żyć, więc żyj pełnią życia?.
To było bardzo dawno temu …
my, naiwne, nieopierzone nastolatki i ON – kapłan, który pojawił sie w naszej parafii tuż przed Sacrosongiem w Ciechanowie. Został naszym opiekunem i wróciłyśmy z nagrodą …
Potem jeszce kilka lat współnego śpiewania, moje początki w oazie i zawsze uśmiech, szczerość – cudowne lata…
Spotkałąm go później kilka razy, na szlaku pielgrzymkowym, w płockiej katedrze, gościłam na Misjonarskiej, wspólnie modliliśmy sie na pogrzebie mojego wujka. Obiecałam wówczas, że się spotkamy, ze wypijemy kawe, że …..
wierzę, ze sie spotkamy…, ze jeszcze zobacze ten uśmiech…
Księżę Witku …
wierzę, ze jesteś Bogu tam teraz bardzo potrzebny, że przytulił Cię mocno do swojego seca i zabrał bół i łzy
a ja … mam intencję na wakacyje pielgrzymowanie
Dziękuję Witku za wszystko, a mam za co…
Zawsze czekałeś z koniaczkiem. Odeszłeś bez pożegnania, a mieliśmy jeszcze tyle do pomilczenia …
Gdy dowiedziałam się, że odchodzi wkradł się smutek, odchodzą najleps, wrazliwii……długo wspominałyśmy i niejden różaniec i droga krzyzowa została odprawiona. Wczoraj na Eucharystii w kaplicy bp Roman tak piekne słowa powiedział, w kazaniu ks. Grzybowski – Przyjaciel tyle prawdy wyznał – to był ludzki ksiądz- kochał Kościół Płocki, dla niego sie spalał……..oddany, nikogo nie potępiał lecz pomagał powstawać, dla młodych to przykład jedności i miłości braterskiej….brakuje słów łzy płyną bez opamietania… potrzeba nam świetych kapłanów
Dowiedzieliśmy się, że odszedł, nie dotarło…a boli!
Nauczył nas: śpiewać sercem, mówić przez uśmiech, kłócić się przez łzy, kochać prawdziwie, nie fałszować PRAWDY, być godnymi – a z dumnymi rozprawiał się zawzięcie. Człowiek z charakterem. Nie dociera do nas, że odszedł! Łączymy się modlitwą w Jego intencji.
Na to pytanie odpowiedź może być tylko twierdząca. Bóg ugości Cię Księże Witku i chlebem i winem, przytuli mocno do serca, otrze łzy, zabierze smutek i cierpienie, a da wieczną radość i szczęście.
Tak trudno pogodzić się, że ciągle za szybko Pan powołuje do siebie tych dobrych, wrażliwych, uczciwych.
Ksiądz Witek ? na pozór nieprzystępny, chłodny, zdystansowany do świata i ludzi, a tak naprawdę pod srogim spojrzeniem zza spuszczonych na czubek nosa okularów kryło się ciepło, życzliwość, serdeczność, zrozumienie dla ludzkich słabości i niedoskonałości. I ten uśmiech powstrzymywany kącikami ust…
Ci, którym dane było tego wszystkiego doświadczyć choćby w krótkim spotkaniu z księdzem Witkiem doskonale o tym wiedzą. My, dorośli już dziś, katedralni oazowicze (zwani przez Niego Gulakami :)) szczególnie. Niby stał z boku, ale zawsze służył nam swoją pomocą. I tak pięknie grał na gitarze na naszych oazowych Mszach Św. ?Bóg widzi śmierć inaczej niż my. My widzimy ją jako ciemny mur, Bóg jako bramę? (Walter Flex). Ty Drogi Księże tę bramę już przeszedłeś. Wierzę, że będziesz czuwał z góry nad wszystkimi, których dane Ci było spotkać na drodze swojego życia.
Kiedy umiera twój przyjaciel, niech twoje oczy nie będą suche, ale niech także nie stają się morzem. Łzy tak, ale płacz nie. (Seneka Młodszy)
Po śmierci bliskiego powinniśmy starać się, by pamięć po nim nigdy nie zaginęła. Powinniśmy rozwijać dzieła zapoczątkowane przez tę osobę. A swoim życiem mamy dawać świadectwo, że jesteśmy dobrymi ludźmi. Musimy żyć dalej, pełnią życia i godnie. Tym sprawimy zmarłej osobie największą przyjemność.
Nie widzialam Go dawno, choć przecież mieszkaliśmy w tym samym mieście. Ale będę pamiętać Jego prymicyjne błogosławieństwo, pochylenie się nad wystraszoną dziewczyną. To była pierwsza prymicja, na której byłam. Msza święta, z której niewiele pamiętam i spotkanie po mszy, wspólny śpiew i piosenka usłyszana tam po raz pierwszy: „Przyjaźń to największy dar, który daje tobie Bóg, przyjaźń to największy skarb, umiej go wziąć…”. A jutro ten sam kościół, to samo wzruszenie co wtedy, znów będziemy myśleć o Tobie, a Ty będziesz wśród nas… trochę inaczej.
”Jeśli Jest miłośc, przestań się martwić
i śmierć się przyda…” xJT
a jednak trudno pogodzic się ze śmiercią tak wspaniałego człowieka…
Znałam x.Witka z płockiej pielgrzymki…trochę surowy, a jednocześnie zawsze życzliwy…wspanialły kapłan. Takim o zapamiętam…
Smutno edzie w tym roku naa pielgrzymce…jakoś tak dziwnie…bez Wodza…
Wieczny odpoczynek racz Mu dac, Panie… [*]
Tyle jest tu tego, że nie wiem co napisać. O czym wspomnieć…?
Trudno sobie wyobrazić Płock bez Niego. Że już nigdy nie przypilnuje porządku na Bożym Ciele. Już w tym roku inny kapłan szedł z krótkofalówką. To nie było to samo..
A kto teraz zorganizuje ingres biskupa w katedrze? Ks. Witek przygotował dwa..
Kto zadba, żeby pielgrzymka dotarła do celu..?
I kto inny zadba z taką miłoscią i troską o chorych, sparaliżowanych nieraz kapłanów, kto poświęci im tyle czasu i serca..?
Wreszcie.. kto rozbawi ludzi do łez opowiadając setki anegdotek i dowcipów..
Dziękuję za Twoje, Ks. Witku świadectwo: kapłaństwa i umierania. Niesamowite było, gdy w piątek łamiącym się głosem bp Marcinkowski powiedział, że ks. Wiciu pożegnał się z nim słowami „Dziękuję Ojcze..”.
Księze Witku – oręduj za nami, bysmy doszli do nieba. I do zobaczenia w Domu Ojca!
Gdy myślę o śmierci, często wracam do tego zdania…
„Jakby człowiek przychodził do szpitala tylko po to, żeby wyzdrowieć. A przecież przychodzi się tutaj także po to, żeby umrzeć.” (E.E.Schmitt)
Co ja mogę napisać we wspomnieniu o x.Witku… poznałam Go w czasie trzech ostatnich pielgrzymek, w których uczestniczyłam. Na pierwszy rzut oka był surowym Panem kierującym grupami i bezdusznym „Wyganiaczem” ledwie co „usiadłej” grupy w dalszą drogę:). Okazał się Kapłanem i to z nieprzeciętnym darem organizacji, posiadał nieocenione poczucie humoru, które znużonym pielgrzymom, takim jak ja dodawało skrzydeł, a Jego spojrzenie zaa okularów – wiedział: kto, co i gdzie – nic się przed Nim nie ukryło. Miał w sercu Boga i to się czuło.
Nie wiem jak to będzie bez Niego na trasie pielgrzymiej… cóż pozostaje nadziej Jego obecności w inny sposób, będzie czuwał by wszystko się udało z „Okna Ojca Niebieskiego”, a ja i myślę, że wielu innych pielgrzymów w Częstochowie wspomni o Nim Pani Jasnogórskiej, bo tym, czym Go teraz możemy obdarować, to modlitwo w Jego intencji.
„Ten raj jest przedsionkiem Miłości wiecznej.
Budzi pragnienie Boga.
Niech twe życie będzie znakiem wieczności.
Twoje życie? Twoje życie będzie o tym świadczyć:
Żyłeś w taki sposób, aby widząc Twe życie myślano, iż nie możliwe jest, by Bóg nie istniał.”
RiP
Od śmierci księdza Witka minęło trochę czasu, a mnie dopiero teraz udało się dotrzeć do tej strony, strony na której ksiądz wspomina księdza Karpińskiego. Tak pięknie ksiądz o Nim napisał. Bardzo księdzu za to DZIĘKUJĘ. DZIĘKUJĘ za słowa i za odwagę.
Czas mija, a ból nie maleje. Chociaż trudno sie dziwić, że Bóg chciał mieć KOGOŚ takiego, jak ksiądz Witek u siebie. Może tam też trzeba zorganizować jakąś pielgrzymkę? Witek nie zawiedzie- zrobi to doskonale. On nigdy nie zawodził, zawsze pomagał, dbał o innych, wspierał. Kochał Kościół i kochał ludzi. Tak trudno bez Niego…
Witek! Nie mam wątpliwości, że Pan Cię winem i chlebem ugości- zasługujesz na to.
PRZEPRASZAM I DZIEKUJĘ!!!
Odpoczywaj w pokoju.
Modlę się za Ciebie Witek. Zawsze będę pamiętać!
Cytat życia mojego ukochanego brata!
Gdy myślimy o porażce
Doznajemy jej.
Gdy wahamy się,
Wszystko pozostanie jak dawniej.
Musimy pragnąć dokonać
Wielkich rzeczy.
I po prostu ich dokonywać.
Nie myślcie nigdy o niepowodzeniu.
Bowiem tak jak myślimy,
Tak też się dzieje.
aaa tak sobie wędruje po tych Księdzowych notkach 🙂
a tu – aż łzy w oczach stanęły…
wierzyć mi się nie chciało, jak się dowiedziałam o Jego chorobie.. wierzyć się nie chce, że Go nie ma… heh.. życie.. czasem w takich chwilach tracę jego sens :-(..
..tak sie jakoś refleksyjnie zrobiło
jak widać Afro czasem ma mokre oczy..
Afroo znało xWitka?