Bóg w gościnie
13. czerwca 2008 . przez xmjGdy otwiera się przede mną ikona Rublowa „Trójca”, to doświadczam czym jest bliskość. Dotyka mnie Bóg. Zapraszam Go w gościnę. Mam pragnienie zasiąść z Nim do stołu. Dzisiaj właśnie mija 16 rok moich szczególnych relacji „biesiadowania z Nim przy stole eucharystycznym”. Powtórzę to samo, co mówiłem wtedy: Tyś jest Panem moim, Ty ścieżkę życia mi ukażesz i pełnię radości po Twojej prawicy (Ps 16).
Wczoraj zaprosiłem młodzież do przeżycia takiej bliskości Boga w adoracji. Zdziwieni byli trochę tym, że mogą podejść tak blisko ołtarza, posiedzieć przy Jezusie, dotknąć welonu (szat Jezusa). I że można nic nie mówić, tylko słuchać…I wyspowiadać się. Ta cisza była wymowna. Bóg dotknął naszych serc i całego naszego doświadczenia życiowego.
Mało ważne wydają się wtedy klasówki, poprawki, „wyciąganie”, nawet niesprawiedliwy „karny” we wczorajszym meczu. Kto doświadczy tej bliskości Boga w gościnie, będzie wiedział co w życiu najważniejsze. Tak jak Kubuś Puchatek: „wiesz Prosiaczku… miłość jest wtedy, kiedy kogoś lubimy … za bardzo.” Czy można lubić Jezusa za bardzo…?
Drogi Księże Macieju!
Z całego serca dziękuję Ci za piękne świadectwo, które potwierdza to o czym pisałam wcześniej – „Twoją autentyczność”. A tą z kolei przyciągasz ludzi do Chrystusa – nie tylko młodych… Czy można lubić Jezusa za bardzo…? Dzięki m.in. Takim Kapłanom, którzy doświadczają Jego bliskości i potrafią zarazić nią innych ludzi pewnie człowiek zaczyna dotykać tej szczególnej relacji. A czy za bardzo – hm… Ze strony Jezusa Miłośc ta ma wymiar nieskończoności, a z mojej – objawia się ciągłą tęsknotą. Jezus wytwara „pole magnetyczne”, przyciągające „odmienność ludzką”. Nie da się bez Niego żyć, jeśli chce się żyć.
Zdecydowanie jest to relacja. Powtórzę za św. Augustynem „niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”. Ale też „ojczyzną Boga jest człowiek”.
Księże jescze raz życzę Ci doświadczania zarówno tej Miłości Bożej, jak i tej zwyczajnej ludzkiej.
Z życzliwością i pamięcią modlitewną – wojcieszek63
„Przyjaciela mam, co pociesza mnie…”, „Patrzysz na mnie takim wzrokiem, że z tego wszystkiego, aż płakać mi się chce…”, „uleciał strach”, „chwyć mnie i nieś, niech niebo bliżej będzie…”,… Adoracja… Coś kiedyś pisałam o tym na swoim blogu… Stan nieważkości… Serce jest, ale gdzieś daleko… Myśli huczą w głowie, a Miłość leje się z Nieba…
Tylko szkoda, ze niektórzy nie rozumieli… Tylko szkoda, że tak blisko innych… Adoracja z innymi, a jednak samemu… Oaza… Wspomnienia… Przyjaciele… Poszczególne, może nic nie wnoszące wyrazy, ale w tym wszystkim jest jedno:
„Tylko Miłość, bo ja nic mocniejszego nie znam, tylko Miłość, która jest lekarstwem na ból…”
Potem pustka, chaos, wyciszenie, zadumka, ja- ta sama, a jednak inna, szczęśliwa, ale nie rozkrzyczana…
Jak kielich pełen Miłości…
Można lubić za bardzo
„DAS IST LIEBE… ” <3
Nie tylko można ale i trzeba lubić i kochać Jezusa za bardzo. On Sam się o to pytał „Czy miłujesz mnie bardziej aniżeli ci…”.
Można było tego doświadczyc na Lednicy. To co już drugi raz mnie urzekło to ta zatrważająca cisza podczas momentu Konsekracji na mszy św.. Wśród zgiełku tego miejsca (takiego pozytywnego zgiełku 😉 , w tym momencie jest taka cisza, która zadziwia i buduje… Te 100 tys. ludzi naprawdę kochało Jezusa za bardzo…
To już 16 lat
A nadal ten sam zapał
Ten sam entuzjazm, co kiedyś
Oczy przepełnione nadzieją
Na ustach radość z głoszonego Słowa
Coraz więcej pomysłów,
Wynikających z ogromnego doświadczenia,
Które pomagają innym zbliżyć się do Chrystusa
Dobro, wrażliwość oraz delikatność
Dominują i czynią wspaniałym Przyjacielem!
Chciałabym życzyć:
– światełka w tunelu szarej codzienności
– uśmiechu, który będzie cieszył innych
– marzeń, które zawsze się spełnią
– nadziei, tej prawdziwej, która zwycięża wszystko!
To jak Ksiądz pamięta były moje życzenia 😀
A co do adoracji to było cudownie. Nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłam. Byłam bardzo wzruszona. Dziękuję Bogu, że pozwolił nam na to przedsięwzięcie. Dziękuję też Księdzu za obecność.
Można kochać za bardzo!!! Ja chyba naprawdę zakochałam się w Naszym Najcudowniejszym Przyjacielu! Niech tak pozostanie na zawsze!!!
Brakuje mi takiej bliskości jak opisana wyżej. Takiego przebywania z Panem Bogiem. No cóż mam wrażenie, że nie potrafię Go lubić za bardzo. Mam też świadomość swojej w tym winy, ale… W dużych miastach są kościoły gdzie trwa adoracja i można z Bogiem spokojnie porozmawiać, a ja często w dzień zastaję kościoły zamknięte, albo zakratowane. Nie wiadomo kto w więzieniu, Bóg, czy człowiek? Niestety to zniechęca, nie za bardzo też lubię gdy adoracja związana jest tylko z mówieniem na głos różnych modlitw, bądź to przez księdza, bądź też przez jakąś grupę wiernych.
Chciałabym posiedzieć blisko Jezusa…
To Ktosiu przyjdź we wrześniu na Oazę… 😉 Tu reklamuję klasztorkową 🙂 …bo tam zrodziła się rodzina, wspólnota, Przyjaźń, które nie gaśnią… W ogóle Oaza to inny świat, inni ludzie… Tacy bardziej ludzcy, empatyczni, bezinteresowni… W dzisiejszym świecie to paradoks… Inna bajka…
„Więzienie”? Bez tego „więzienia” kościołów by nie było, bo ludzie kradną (tak, nawet w kościołach)… Jeśli przeszkadzają Ci kraty możesz czasem wstąpić na plebanię i poprosić o otworzenie Domu. Nie wyobrażam sobie tego, że ktoś mógłby Ci odmówić.
„Tylko Miłość, tylko Miłość, bo ja nic mocniejszego nie znam… Tylko Miłość, która jest lekarstwem na ból…”
Do Rybki_sylwi. Jestem po 3 stopniach oazy i uważam, że to był dla mnie dobry czas, dzięki niemu pewnie jeszcze jestem w Kościele i walczę o wiarę. Bo życie to nie je bajka, to je bitwa!!! Warto mieć w młodości ideały, wiarę, bo bez nich człowiek na starość staje się draniem. (nie pamiętam kto to wymyślił) Bez obrazy, ale życie wyrywa z ideałów i wiele z nich koryguje. Zobaczysz to za jakieś 15-20 lat. Mam świadomość, że ludzie kradną… ale już widzę oczami swej wyobraźni, jak ide w ciągu dnia na plebanię, z prośbą, żeby mi kościół otworzyli poza normalnymi godzinami otwarcia, bo chce poadorować. Już widzę te głupie uśmiechy: co za „nawiedzona” przylazła…? Zresztą, jakby tak każdy chciał, to trza by w drzwiach stać i zamykać i otwierać, bo jakby ludzie zobaczyli, że tak można, to też by może chcieli. Nasz Biskup Piotr na początku swej drogi biskupiej napisał tak: „Niech nasze kościoły nie stoją zamknięte, ale niech coraz bardziej stają się miejscami medytacji słowa Bożego, tajemnic różańcowych i adoracji.”
„…Życie wyrywa z ideałów i wiele z nich koryguje.” De facto, ale trzeba walczyć o te ideały, a nie odpuszczać sobie. Optymizmu! „Żyć znaczy tworzyć nieznane”? Tak? No, właśnie! Każdy z nas tworzy własną historię i może zmieniać to wszystko, co go otacza- a w tym historię innych. Ich przyzwyczajenia, nawyki, obyczaje, czy dobre serca skruszyć lodowate spojrzenie. Może i mam te głupie osiemnaście lat (co dobrze wiem jest jeszcze niczym), jednak dobrze wiem, o co Ci chodzi. Nie raz moje ideały były zbesztane z błotem, wyśmiane. Usłyszałam: „Tak się nie robi. Nie w tym świecie”. I co? Nie poddaję się. Jestem sobą. Na razie nie daję zagłuszać w sobie tego, co jest sensem mojego życia, mimo iż inni patrzą na mnie czasem, jak na kretynkę. Czasem zdumiewam sama siebie. Wystarczy chcieć.
Widzę, że choć wiele przede mną osiągnęłam więcej, niż niektórzy starsi o te 15- 20 lat. Trzeba chcieć i uwierzyć w siebie. Wiara czyni cuda!
Nie chcesz być „nawiedzona”? To co za problem przyjść do kościoła 30 minut przed Mszą? Zawsze są otwarte drzwi. A gdy jak raz na jakiś czas przyjdziesz i poprosisz o otwarcie Domu to stanie się coś złego? Co jest ważniejsze opinia innych ludzi czy Ty? Co jest ważniejsze ON czy oni? Dla mnie jest tylko jedno wyjście… Bycie sobą. Sobą przed Nim i własnym sumieniem. Jest wiele rozwiązań, których może jeszcze teraz nie dostrzegam, ale kiedyś je zauważę. Już widzę tyle… Dlaczego tyle? Bo widzę tą MIŁOŚĆ…
„Bo ja nic mocniejszego nie znam…” i nic ważniejszego…
„Nie móc? To piekło!”- a tu nie ma niemocy… Tu jest życie. Pełnia rozwiązań…
PS. Wierzysz w to, że ludzie chcieliby ciągle siedzieć w kościele? Gdyby było proszących o otwarcie drzwi tak dużo to zapewne wprowadzone by były godziny otwarcia- w ciszy, z Jezusem… To nie jest trudne.
MIŁOŚĆ…
PaX!
Księże Macieju! 😉 To już 16 lat wspaniałego świadectwa życia… Naprawdę życzę z całego serca dużo wytrwałości, wiary, ufności i miłości… I radości, którą i tak ciągle widac na Ksiedza twarzy… Ciepła, dobrych ludzi na życiowej drodze… 😉
Czy mozna lubic Chrystusa 'za bardzo’? Chyba nawet trzeba…:) I wspaniale jest tak lubic 'za bardzo’…usiąsc przy Nim, kochac i ufac…
Zdjęcia z Adoracji są wspaniałe…to musiały byc piękne chwile, niezwykłe… Ale przecież nie tylko w takich bądź co bądź wyjątkowych momentach można byz przy Chrystusie tak blisko… 🙂
pozdrawiam serdecznie
Ostatnio byłam na adoracji po mszy św. w mojej parafii. Ta cisza, burza w sercu i umyśle… To cudowne przeżycie. Czuję wtedy wielką miłość i dobroć Pana.
Nigdy nie można kochać Chrystusa za bardzo, bo nasza miłość i tak jest niczym w porównaniu z Jego bezgraniczną miłością…
Drogi Księże Macieju! Dziękuję za możliwość uczestniczenia w tej niezwykłej Adoracji. Każdy z nas powinien zatrzymać się na chwilę, pomyśleć nad swoim życiem, nad tym co można by zmienić aby było lepiej. Zamiast 3 raz powtarzać chemię poszłam do Kościoła i nie żałuję. Dotarło do mnie, że są sprawy o wiele ważniejsze niż szkoła, czyli modlitwa i spotkanie z Bogiem. Wyszłam całkiem spokojna i udało się poprawić:)
Mnie osobiście zauroczyła gra światła świec i słońca igrająca we wspomnianym welonie – w kościele było tak cicho i spokojnie, a szata świeciła łagodnie, zwiewna i delikatna, jakby pajęczyna czy tylko westchnienie… Jedna kobieta, kiedy woal jej dotknął rozpłakała się…
Bardzo podobała mi się adoracja, najbardziej moment dotknięcia welonu ? ta chwila miała szczególny nastrój i było w niej coś wyjątkowego. Owa bliskość pozwalała zaznać dziwne uczucie, przy którym faktycznie codzienne sprawy wydają się błahe i mało znaczące. Będąc tak blisko zapomina się o tym, co przyziemne, a myśli odbiegają dalej, do spraw często zapominanych w gonitwie dnia powszedniego. ?Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie? to cytat z Ewangelii Mateusza (rozdz. 6, werset 34), nad którym ostatnio rozważałam. Czemu tak często chcemy więcej niż potrzebujemy? Gonimy za czymś, bez czego możemy się obejść. Po co? Czy naprawdę musimy więcej? A przecież szczęście można czerpać w zupełnie inny, lepszy sposób. Właśnie jednym z takich sposobów może być wyciszenie w trakcie adoracji. Szkoda tylko, że mieliśmy na nie zaledwie parę chwil, a potem trzeba było wrócić na lekcje. Chętnie powtórzyłabym owo czuwanie raz jeszcze, ale bez limitu czasu, bez świadomości, że za 23 minuty zadzwoni dzwonek i będę musiała zająć miejsce w swojej szkolnej ławce.
Czy można lubić Jezusa za bardzo? Za bardzo? Myślę, że tak, ale wtedy należy się zastanowić nad prawdziwym sensem i wydźwiękiem słowa ?lubić?. Chodzi mi o postawę, przez którą ludzie starają się ?pokazać? swą miłość, a tak naprawdę w zwykłych sytuacjach dają świadectwo, które często mija się z uprzednim założeniem. ?Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.? (Mt 7,21).
Miłości do Chrystusa nie można nazwać łatwą. Nieraz wymaga ona od nas wielu wyrzeczeń, poświęceń, jak np. w przypadku abpa Antoniego Juliana Nowowiejskiego. Jego odwaga była dowodem wielkiej miłości, która ?Wszystko znosi [?], wszystko przetrzyma? (1 Kor 13, 7). Taką miłość należy teraz przeciwstawić miłości, o której tyle słyszymy we współczesnym świecie. Zaryzykuję stwierdzenie, iż miłość zatraciła swoje prawdziwe, głębokie znaczenie w epoce unowocześnień, gdzie traktuje się ją jako jeden z wielu aspektów użytkowych. Czy w czasach, kiedy tyle się mówi o miłości, na pewno potrafimy kochać? Dziś nie musimy oddawać życia za wiarę. Czy dlatego nie umiemy kochać tak bardzo? Wystarczy tak niewiele, nikt nie wymaga od nas czegoś, czemu nie moglibyśmy podołać. Czemu więc jest nam tak trudno?
Kubuś Puchatek był misiem o bardzo małym rozumku i być może mówiąc, że ?miłość jest wtedy, kiedy kogoś lubimy… za bardzo? chodziło mu po prostu o coś więcej niż zwykłe ?lubimy?. Lubić można niemal każdego, obdarzyć miłością to trudniejsze wyzwanie. Ale jeśli się czegoś naprawdę pragnie, można temu podołać. Według mnie można kochać Jezusa. Nie chodzi o przesadne eksponowanie tej miłości na zewnątrz (?za bardzo? w dosłownym znaczeniu). Najpierw trzeba zacząć to budować od wewnątrz, co wymaga czasu, cierpliwości i wytrwałości, dlatego nie jest łatwo. Trzeba do tego dorastać, to nie przychodzi od razu. Ale warto, dla chwili, kiedy się uda.
Pozdrawiam – ?vera eikon? vel ?Karolcia?