Niezapominajka
19. maja 2008 . przez xmjPewna leśna wróżka podarowała pasterzowi niebieski kwiat. Pasterz przywiązał go sobie do laski. Podczas wędrówki dotknął nim przypadkiem skalnej ściany, a ta natychmiast się rozstąpiła. Nie dowierzał własnym oczom: świeciło się i błyszczało wewnątrz. Znalazł skarby. Postawił w kącie laskę z niebieskim kwiatkiem i zaczął napełniać złotem i srebrem kieszenie spodni. Zdjął koszulę, by do niej nasypać skarbów. Teraz nie miał już wolnej ręki, by zabrać laskę. Nie dosłyszał cichego głosu niebieskiego kwiatuszka, który prosił: nie zapomnij o mnie!. Gdy pasterz opuścił jaskinię, skała się za nim zatrzasnęła z hukiem. Przestraszył się i wypuścił z rąk wszystkie skarby. Dopiero wtedy pasterz zauważył, że zapomniał najważniejszego: ponieważ tylko niebieski kwiat mógł otworzyć wszystkie drzwi…
Taka jest historia niebieskiego, niepozornego kwiatka – niezapominajki. Wczoraj kolejny raz przeżywałem Pierwszą Komunię dzieci. Obiecały, że nie zapomną tej pięknej i ważnej uroczystości. Zasuszona niezapominajka w książeczce do nabożeństwa ma przypominać dzieciom o tym pierwszym eucharystycznym spotkaniu z Jezusem. To On tylko może otwierać wszystkie drzwi. I On będzie wołał: nie zapomnij o mnie…
A ja modlę się o uzdrowienie z anoreksji eucharystycznej (z tego zaniku poczucia głodu chleba- Komunii dla wielu współczesnych) i amnezji dziecięctwa Bożego…
Czego nie zapomnisz ze swojej Pierwszej Komunii św.?
Ze swojej pierwszej komunii nie zapomnę tego jak spadał mi z głowy mój wianuszek…czułam się wtedy mało komfortowo,ponadto na zdjęciu grupowym przekręcił mi się medalik-wszystkie dziewczynki wyglądały ładnie wszystko było dopięte,dopracowane a mi jednej przekręcił sie medalik,,mamusia tego nie zauważyła: nie dostałam też roweru górskiego Ania i Natalka dostały a ja nie-musiałam jeździć na swoim małym składaczku.Nie zapomnę tego też jak ksiądz Józek dał Ani pierwsze czytanie a mi nie dał drugiego bo nie przyszłam na spotkanie ostatnie przed tą uroczystością bo byłam chora,musiałam nieść zeszyt w darach od religii a był taki brzydki w pieski…gdyż mama mi innego nie kupiła.Nie zapomnę tego też jak ks.Józek kazał mi siedzieć w 4 ławce,a Ania siedziała w pierwszej…było mi smutno!!!Nie zapomnę tez swojego egzaminu komunijnego mamusia kazała mi sie uczyć pytań a ks.Józek mnie nie spytał tylko powiedział:Ciebie Aśka to ja znam od kołyski nie będe Cię egzaminował !!!a mi sie wtedy tak smutno zrobiło, bo ja się tyle uczyłam…
Wiele dziecinnych drobiazgów pamiętam ze swojej I komunii. Nie chce się chwalić, ale wiem co to głód Eucharystycznego chleba. Pomysł z niezapominajkami na tę okoliczność to strzał w 10. Cieszę się, że te niepozorne kwiatki znalazły się tak blisko Pana Boga. My też jesteśmy może tacy niepozorni wobec wielkość Boga, a mimo to możemy być jeszcze bliżej Go niż te niezapominajki. Zbliża się Boże Ciało. Zawsze mam mieszane uczucia co do procesji. Ludzie zachowują się na niej nie zawsze godnie. Myślę, że największym uczczeniem Jezusa w tym dniu nie jest wcale procesja, lecz przyjęcie Go do swego serca.
Moja pierwsza Komunia?
Stres i czekanie na prezenty to było na pierwszym planie.
Pamiętam wszystko, jak we mgle. Przypomina mi się stres przed spowiedzią, gdy chciałam uciec spod konfesjonału (swoją drogą zrobiłam to przy następnej okazji- na zakończenie roku szkolnego;]). Eucharystia? Bałam się, że podejdę pod ołtarz nie ze swoim rzędem, będzie jakaś wpadka. Całkowity stres. Nie, na pewno nie czułam tego, co powinnam. Był to dla mnie ważny dzień, jednak…
Co jeszcze nie umknęło mojej uwadze? Np.: to, że to był 16 maja, to że Dziadek sam zrobił mi piękny wianek z białych stokrotek, to że gdy zdjęłam albę i razem z dziećmi poszłam bawić się na podwórko w odświętnym stroju dużo starsza koleżanka powiedziała mi, że wyglądam, jak księżniczka oraz to, że dostałam obowiązkowy zegarek;), czyli to, co nie powinno być najistotniejsze…
Dziecko…
I Komunia Święta… nie zapomnę jej dlatego bo.. wykonywałam psalm. Stresowałam się żeby wypaść jak najlepiej przed babcią, rodzicami, dziadkiem, chrzestnymi. Pierwsze takie święto kiedy ja byłam najważniejsza.. Nie zapomnę I Komunii, bo zapuszczałam włosy na nią. Bałam się jak będę uczesana, miałam piękne długie loki. Nie zapomnę jak śpiewaliśmy: Idzie mój Pan i Oto jest dzień i pani katechetki która ubrała się w dżinsy ;). Przeżywalam mocno pierwszą spowiedź i zapomniałam regułki…. I Komunia Święta była cudowna, nie wspominając o pamiątkach rzeczowych jakie po niej zostały… 😉
I komunia… to było jakieś 10 lat temu… wspomnienia mam chyba podobne jak wszyscy… takie dziecięce :). Najpierw był problem z albami, bo w tym roku akurat „zaczynały swoją karierę”. Pamiętam jak powiedziałam na spotkaniu, że sama mogę być w albie:) (ostatecznie więcej osób się przekonało), potem stres, bo psalm śpiewałam. Rano przed mszą zadzwonił do mnie pan organista i w tym stresie śpiewałam mu przez telefon;). Przed komunią męczyłam kogo się dało mnóstwem pytań. Chciałam koniecznie wiedzieć jak to jest z tym Cudem Eucharystycznym, jak ja mając niespełna 8 lat mam być tak blisko Boga… no a potem była msza święta, chyba najdłuższa w moim życiu (nie tylko z powodu w sumie 3 kazań jakie skierował do nas ksiądz :)). Prezentów to w sumie nie pamiętam bo otwierałam je dopiero dzień po…ale zegarek chyba dostałam:) Dzień I komunii był bez wątpienia przełomowy, bardzo to wszystko przeżywałam i czekałam niecierpliwie. A teraz… każde eucharystyczne spotkanie jest dla mnie taką I Komunią…
Emocje ktore pamietam z dnia I Komunii Swietej to paralizujacy stach przed nieznanym. Przed tym co sie moze stac. Przerazala mnie mysl ze w momencie podania mi do ust Komunii, z rak kaplana pocieknie krew i zobacze w nich kawalek pulsujacego ciala. Albo Chrystus nie bedzie chcial wejsc do mojego serca i w moim gardle zamieni sie w kamien. No i udusze sie i umre. W koncu bylam wtedy tylko wrazliwym, zleknionym dzieckiem . . .
Pamietam ,że msza była długa i nudna a ja juz sie nie moglam doczekac konca zeby isc sie do domu najesc, wiec ocieralam butem o but wywolujac wokol siebie halas i mama z tata musieli mnie szturchac zebym przestala. A przy pierwszym czytaniu tak mi sie smiac chcialo, myslalam ze zaraz spadne z tej mownicy ze smiechu. Do dzis jest to uwiecznione na kasecie video. A potem musialam dawac kwiaty grubemu ksiedzu B. ktorego mialam ochote palnac a nie dac kwiaty.
Oto wrazenia me. Hehe.
Moja pierwsa Komunia… Pamiętam ją jakoś tak straasznie dokładnie 🙂 Najpierw dowiedziałam sie, że będę dziękowac na koniec uroczystości ks.proboszczowi. Strasznie się tym przejęłam…ale tylko na początku. Przed samym ”momentem” denerwowałam się tylko, żeby nie powiedziec”księciu” zamiast ”księdzu” 😀
Pierwsza spowiedź…trauma przygotowań – ”bo ja zapomne tej regułki!!” Ale nie zapomniałam :] W ogóle to takie dziwne wszystko było… Ja muszę powiedziec, że nie mogłam zrozumiec jak to z tą Komunią jest… A już załapac kiedy trzeba isc do spowedzi ”później”, następnym razem… to mnie trochę przerastało. Z pomocą pospieszył mój tata, który wytłumaczył mi to tak, że pamiętac to będę chyba do końca życia 🙂
Mianowicie powedział, że kiedy przyjmujemy do serca Pana Jezusa, to w sercu zapala nam się taka mała lampka. Wtedy musimy swoim zachowaniem dbac, aby paliła sie jak najdłuzej. Troszczyc się jak o coś najcenniejszego na swiecie( wówczas tu padł przykład jedenj z moich zabawek 🙂 ) Bo kiedy zrobimy coś złego, wiele razy, to ta lampka gaśnie. I wtedy trzeba iśc do spowiedzi, żeby oczyścic serducho by Pan Jezus znów mógł przyjsci zapalic lampke… 😀 Tkie bardzo obrazowe, ale do 7letniej dziewczynki trafiło 🙂
Uroczstosc mogłabym opisac chyba po minucie…(szkoda miejsca:) sam moment przyjecia Euchrystii był wspaniały. Niemal poczłam jak zaświeca sie ta ”lampeczka” 🙂
Poza pamiętam jeszcze sporo ciekawych szczegółów 🙂 np że ostro zaprotestowałam przeciwko symbolicznej lampce wina na obiedzie, nie hciałam zdjąc alby (”bo to szczególny dzień i muszę cały czas wyglądac pieknie” :)) itp.
Pamiętam tez, że dostałam chyba ze trzy medaliki, pierścionek i zegrek? nie jestem pewna…
I że nie chciałam wioeczorem iśc spac przekonana, że jak nie pójdę to ten wspaniały dzień się nie skończy 😀 😀
Ja nie zapomnę, jak ks. Maciek przygotowywał mnie i moją klasę do I Komunii (to było w Pułtusku, jakieś 9 lat temu). A tak na serio to pamiętam, jak mówiłam modlitwę wiernych, jaka brzydka pogoda była, jak ładne zdjęcia zrobił mi Tata… Pamiętam, jak przeżywałam tę chwilę, kiedy po raz pierwszy przyjęłam Ciało Chrystusa… Dobre są takie wspomnienia…
Wspominam, jak ks. Maciek przygotowywał mnie i moją klasę do I Komunii (Pułtusk, maj 1999r.). Wspominam nerwy przed powiedzeniem modlitwy wiernych i ogólne emocje towarzyszące całej uroczystości. Wszystko to Tata utrwalił na zdjęciach, które wyszły świetnie mimo paskudnej pogody…
stres przed egzaminem u ks. Proboszcza, potem przed spowiedzią. Następnie dziwne mistyczne uczucie, ze coś się
zmieniło i równocześnie nic się nie zmieniło w moim życiu. Poza tym piękny strój, który musiało się zdjąć po uroczystości, a się nie chciało. Prezenty były ważne, ale chyba fajniejsze dla mnie wtedy było to, że tak dużo osób z rodziny przyjechało i było cudownie. moim marzeniem był magnetofon ,ale było to marzenie po Komunii , które zostało zrealizowne kilka miesiecy później ze względów oczywistych ( lata 80-e). Niemniej jednak mój radiomagnetofon Kasprzak przez wiele lat był pamiatką Komunii.
Moja Pierwsza Komunia.
Przystąpiam do Niej…
Niezaleznie od tego jaka ona była…liczy się to,że byłam..Wydarzenia z tamtego dnia będę pamiętała do konca zycia..Czyżby wtedy już Bóg dawał mi do zrozumienia,że w zyciu często będzie pod górkę?
A to co z trudem ”zdobyte” ma w zyciu największą wartość ?
Tak oczywiscie prezenty były..ale juz wtedy wiedziałam,że one nie są najważniejsze w tym dniu..
Nie marzyłam o prezentach materialnych…
Dla mnie największym prezentem było (….)
Teraz sama mam juz dzieci, które są po Komunii..
Starałam się Im przekazać, co tak naprawdę wydarzy się w tym tak wielkim i uroczystym dniu ….
Patrząc z perspektywy czasu, myslę,że udało mi się to….
Ja akurat moją I Komunię pamietam bardzo dobrze, mam wiele zdjęc z tej uroczystosci. Ale pamiętam głównie to co teraz nie wydaje mi się ważne tzn. prezenty czy gości. Sama ważnośc tego wydarzenia zeszła wtedy nieco na drugi plan. Teraz wiem, że tak nie powinno byc. Pamiętam, ze byl to dla mnie ogromny stres. Żeby nie było żadnej wpadki, tym bardziej, ze czytałem wtedy modlitwę wiernych. Pamiętam też ogromny stres przed spowiedzią ( mój kolega wyrwał się mamie i uciekł z Kościoła 😀 ). Ale po spowiedzi poczułem ogromną ulgę… taka lekkośc. A teraz o tamtym wydarzeniu przypoomina mi medalik, Pismo Świete czy fotografie. :):):):):)
Muszę przyznać, że z mojej Komunii to pamiętam tylko stres przed spowiedzią, czy powiem wszystko i czy nie zapomnę regułki ;] a tak poza tym to jeszcze pamiętam, że śpiewałam psalm 🙂
A tak poza tym to bardzo lubię niezapominajki ;]
Z pierwszej Komunii pamiętam niemiłą sytuację w której znalazła się moja koleżanka.Podczas Mszy Św. od świecy zapaliły jej się włosy.Może to teraz jest śmieszne ale dziewczyna była przerażona.Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
A z takich ,,poważnych” zdarzeń podczas I Komunii to pamiętam że bardzo obawiałam się przyjąć Jezusa w Komunii Św. Nawet nie wiem czym mogło to być spowodowane.Może stresem…. ?
Ja z mojej Komunii mało pamiętam. Jeśli juz coś to spowiedź, przed którą byłem bardzo zestresowany, bałem się, że nie powiem wszystkich grzechów. Z samej mszy za dużo sobie nie przypominam, wiem tylko ze wchodząc do kościoła spiewaliśmy „Kiedyś o Jezu…”. Wstyd się przyznać ale najbardziej utkwiły mi w pamięci przezenty, które otrzymałem.
P.S Dobrze, że chociaz mam zdjecia, na ktorych wszystko sie zarejestrowało ;]
Ogromnym przeżyciem była pierwsza spowiedź. Czytanie modlitwy wiernych. Wielką frajdę sprawiało mi codzienne chodzenie na tzw.”Biały Tydzień”. W białej sukience czułam się jak „panna młoda”!
Z takich bardzo osobistych wspomnień ważne było to, że towarzyszyli mi jeszcze dziadkowie.. Pamiętam również kolegę z klasy, jego ciemne, piękne oczy, jak śpiewał psalm, ale także Go już nie ma..
p.s. Mowa kwiatów jest wymowna.
Z mojej komunii pamiętam dużo. Przynajmniej tak sądzę. Największym przeżyciem była spowiedź. Ta pierwsza spowiedź. Strach odebrał mi mowę i pamięć… Wtedy śp. ksiądz Edward Toruński wskazał mi ręką ołtarz Jezusa Miłosiernego… Kilka minut modlitwy, intensywnego myślenia, że mam 9 lat, a tyle złego już zrobiłem. Później był powrót z kościoła. Nigdy nie było mi tak lekko. Ogromny ciężar własnej ułomności spadł z barków. Pierwszy duży egzamin, czyli sakrament pokuty już był za mną. Potem nadszedł dzień komunii. Msza się strasznie dłużyła… Każdy podchodził z rodziną. Nie było klasycznego „ławą mości panowie”, kto się pierwszy dopcha do ołtarza. Każda chwila zbliżała mnie do tego momentu, a jednak coraz bardziej się bałem, że coś jednak zrobiłem nie tak. Potem było dziękczynienie, jakiś wierszyk. Nic szczególnego. Najważniejsze już minęło. Jednak pozostaje niesmak. Nie komunii. Niesmak po tym jak była przyjmowana i jak jest przyjmowana przez 9latków. To nie jest duchowe przeżycie. Już nie. Wtedy (rok 2000, jubileuszowy) jak i teraz liczyło się kto dostanie ładniejszy rower, lepszą wieżę, więcej pieniędzy.
Jednak żenujące jest coś innego. Kilka lat później na pytanie rekolekcjonisty „co było najważniejsze w dniu twojej pierwszej komunii?” nie uzyskał spodziewanej odpowiedzi – Przyjście Jezusa. Prawda, że prosta? Zamiast tego usłyszał: ciocia, wujek, rower, tort… Tyle pamiętamy tak naprawdę z naszej pierwszej komunii. Że była… Reszta jest za mgłą. I jak zawsze czym ważniejsze przeżycie tym głębiej we mgle… Smutne
Pierwsza była nauka Katecizmu,przez wspaniałą Siostrę Tarsycję.Egzaminował mnie pełen ciepła i dobroci ks.Kanonik Tenderenda.Przypominam to sobie z uśmiechem,bo dzieci na egzamin wchodziły lekko spięte,a wychodziły uśmiechnięte i radosne.Dzień Komunii Świętej był gorący,wręcz upalny.Dziewczynki jak aniołki,a my sztywni w ciemnych garniturkach.Było bardzo uroczyście,powarznie i dostojnie.Po komuni,w domu był obiad z najbliższymi+Chrzestni.Dostałem od chrzestnych parę złotych,od rodziców błogosławieństwo i byłem bardziej szczęśliwy,niż dziśiejsze dzieci które licytują się kto dostał więcej i droższy prezent,niż jego kolega.Minęły 44 lata,a wciąż pamiętam,gdy poraz pierwszy przyjąłem do serca Pana Jezusa.Z bogiem-parafianin Waldemar F.
zgadzam się z większością, że nie zapomnę pierwszej prawdziwej rozmowy z Bogiem w konfesjonale…niesamowite przeżycie. Ważne jest również samo przyjęcie Ciała Chrystusa, któremu towarzyszyło niewątpliwie drżenie rąk i jakiś wewnętrzny niepokój…ale przed czym??tego nie wiem