Zmierzch życia; potrzebuję Twoich dłoni.
19. sierpnia 2009 . przez xmjByłem wezwany do chorego – pierwszy raz w nowej parafii. Mężczyzna, po 70 – tce. Nie mówił nic. Patrzył tylko głęboko i porozumiewaliśmy się wzrokiem. Rodzina w komplecie przy ojcu, mężu, dziadku. Wyszli po Pana Jezusa ze świecą. Stół nakryty białym obrusem; na nim krzyż, świece, chleb, sól, woda, wata. Wspólnie pomodliliśmy się nad chorym. Gdy był zdrowy – był jak tylko możliwe – najbliżej Jezusa w Eucharystii – w procesji prowadził kapłana z monstrancją. Od kilku godzin prosił bliskich o księdza. Na koniec po rozmowie z rodziną podałem dłoń choremu Mężczyźnie. Spotkało mnie wtedy coś niesamowitego. Uścisnął mi dłoń z mocą człowieka zdrowego. Trzymał moją dłoń mocno i wcale nie chciał jej puścić. Trwało to dobrą chwilę. Nie mogłem wyrwać mojej dłoni z jego prawicy… dopiero rodzina przyszła mi z pomocą.
To była niesamowita adoracja i procesja Człowieka, który był zawsze blisko Jezusa w Eucharystii.
Jezus potrzebuje dzisiaj Twoich dłoni, nóg, ust, słów, serca…?