Dzisiaj na katechezie w klasie V podczas wzajemnego poznawania się zadałem dzieciom pytanie: „Z kim, lub z czym kojarzy Ci się słowo Bóg?”. Padła odpowiedź z ust młodego mężczyzny z kl. V: „Bóg jest piękniejszy od kobiety!”.
Zatem zapraszam na adoracje w ciszy naszego Boga, który jest piękniejszy od kobiety! Warto opalać się w promieniach Jezusa w Najświętszym Sakramencie i znaleźć klucz do tabernakulum, który dzisiaj wielu zagubiło gdzieś. Dobrze, że przybywa kościołów i kaplic w których jest adoracja. Gdy jestem w Toruniu, lubię zajrzeć do kaplicy wystawienia u Jezuitów na Starym Mieście. Zawsze tam ktoś jest z Jezusem! Zapraszam do mojej wspólnoty parafialnej na adoracje w ciszy – zazwyczaj w soboty od g. 17.00. Podobno przyszłość Kościoła rozstrzygnie się na adoracji. Więcej tu.
Wygrzebałem to zdjęcie z mojego archiwum. Pochodzi sprzed prawie 30 lat. Zrobił je i wywołał w wersji papierowej w swojej ciemni fotograficznej mój kolega +ks. Marek Topolewski (zmarły w październiku 2016 r.). Gościliśmy w naszym pokoju opiekuna naszego rocznika ks. prof. Henryka Seweryniaka, który uczył nas Kościoła. Nasz senior ks. Leszek Błaszczak pisał wtedy pracę magisterską u ks. Seweryniaka (widzimy czynione korekty – tzw słynne „siano”). Na zdjęciu za Profesorem stoją: ks. Lech Piórkowski, ja (także piszący prace u xHS) oraz +ks. Krzysztof Brakoniecki, którego pogrzeb odbył się 22 sierpnia br w Krasnosielcu. To już drugi kolega kursowy, który w ciągu roku odszedł do Domu Ojca.
Msza św. pogrzebowa została odprawiona pod przewodnictwem Biskupa Łomżyńskiego Janusza Stepnowskiego, który wspominając ks. Krzysztofa, mówił o nim m.in. że był zawsze uśmiechnięty i „miał czas”. Miał czas dla innych, ale nie miał go dla siebie. Stąd zaniedbał swoje zdrowie. Zapadło mi w serce to, że On „miał czas”.
Dzisiaj tak łatwo mówi się, że nie mamy czasu. Czas przyspieszył, a my go nie potrafimy złapać, zatrzymać , dogonić. On mija i nie ma litości dla nikogo. Widzę to po sobie i przy okazji spotkań z księżmi. Wielu nie znalazło czasu, aby przyjechać na pogrzeb kolegi, po pogrzebie prawie wszyscy gdzieś się spieszyli. Trudno było porozmawiać z kolegami, których nie widziałem lata całe. Widzę to na odpustach i rekolekcjach. Dobrze, że księża przyjeżdżają jeszcze na nie. Ale jest jakaś presja, pęd, pośpiech, napięcie: aby szybciej, aby krócej. Od strony kuchni patrząc, to przygotowania do obiadu odpustowego trwają kilka dni. A sam obiad odpustowy trwa niespełna godzinę. No, może ostatnio, na odpuście św. Rocha, księża posiedzieli dłużej delektując się po obiedzie watą cukrową, która to sprawiła wiele radości i wspomnień z dzieciństwa. Jeden z księży przyznał się, że watę cukrową jadł 50 lat temu…
Michel Quoist pisał: „Współczesnego człowieka niszczy pośpiech. Nigdy się nie zatrzymuje. A przecież tajemnicą szczęścia jest umieć czasem przystanąć.” Pogrzeby, których coraz więcej, są taką chwilą aby przystanąć. Dzięki Ci Krzysiu, że miałeś czas i uczysz nas, abyśmy go też posiadali. Szkoda tylko, że nie znalazłeś go dla siebie i swego zdrowia. Teraz Ty jesteś już poza czasem, my jeszcze zmagamy się z nim. Oby nas zaprowadził do wieczności.
Siewca wyszedł siać…słyszeliśmy po raz kolejny tę przypowieść w wakacyjną niedzielę (XV zwykła). Marzeniem Jezusa jest to, aby każdy Jego uczeń był żyzną glebą, która przynosi plon stokrotny.
Odwiedzam chorych i udzielam im sakramenty. Teraz Kościół sieje: słowo i sakramenty. I tam, w ich domach, znajduję tę żyzną glebę. Staruszka, leżąca w łóżku od wielu lat, podczas namaszczania olejem chorych w każdy pierwszy piątek miesiąca, powtarza piękne słowa: „Przez to święte namaszczenie, daj mi grzechów odpuszczenie”. Inna, prawie stuletnia kobieta, otoczona w swoim pokoju świętymi obrazami, biblią, książeczkami do nabożeństwa, różańcami, opowiada mi swoje życie. Mówiła m.in. o swoim pielgrzymowaniu. Lubiła pielgrzymować i jak twierdzi: mogło zabraknąć na chleb, ale nigdy na pielgrzymki.
W sierpniu niemalże z każdego zakątka Polski ludzie pielgrzymują na Jasną Górę. Chcą być taką właśnie żyzną glebą, która wydaje dobre owoce. Urodzajną ziemią stają się także ci, którzy podejmują gościną utrudzonych pątników. Kilka dni temu moi parafianie przygotowali poczęstunek: kanapki, pączki i napoje dla wędrowców z Ziemi Lubawskiej i Brodnicy. Warto dbać o urodzaje naszych duchowych i ludzkich gleb.
Byłem i jestem pod wrażeniem niezwykłego przemówienia Prezydenta USA Donalda Trumpa, które wygłosił w Warszawie 6 lipca. Niektórzy nawet twierdzą, że to było mądre kazanie. Zwłaszcza moment, w którym wspomniał pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski. Wtedy milion zebranych ludzi nie domagał się bogactwa, ani przywilejów, ale powtarzał trzy słowa: „My chcemy Boga”. Ludzie wołali o Boga. Był wtedy i jest nadal głód Boga. Dzisiaj może trochę ukryty, wynikający z przyspieszenia czasów, w których żyjemy.
Ewangelia z ostatniej niedzieli (XIV zwykłej) opowiada o tym głodzie Boga, który zaspokoić może Jezus: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeniu jesteście, a Ja was pokrzepię”(…) tylko u Jezusa znajdziemy ukojenie naszych dusz. (Mt 11,25–30). Okazuje się, że tylko Bóg nasyca człowieka.
I miałem takie doświadczenie w ostatnią sobotę. Od kilkudziesięciu dni raz w tygodniu mamy adorację Jezusa w ciszy. Jest taka potrzeba. Na godzinę przed sobotnią, wieczorną Mszą św. najpierw przychodził jeden mężczyzna i dwie kobiety. W wakacyjną sobotę 8 lipca już były pełne ławki. A ja spowiadałem w konfesjonale 40 minut – tak, że Msza św. rozpoczęła się z dwudziestominutowym opóźnieniem. Adoracja, spowiedź, Msza święta i nabożeństwo do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy mówią mi, że nadal ludzie chcą Boga! https://www.youtube.com/watch?v=2TP3Lm87pvI
W pierwszą niedzielę wakacji usłyszymy znamienne słowa Jezusa, które stają się przesłaniem na czas odpoczynku wakacyjnego: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”.
W ostatnim tygodniu roku szkolnego z rodzicami i dziećmi spływaliśmy dwa razy kajakami po pięknej rzece Drwęcy. Dzieci w nagrodę za gorliwość w Służbie Bożej, rodzice za mądre i dobre wychowanie. W zdecydowanej większości uczestnicy płynęli pierwszy raz w życiu. Widać było w oczach kajakowiczów lekkie przerażenie. Płynął z nami ratownik. Przed wypłynięciem mówię do niego, że grupa jest ubezpieczona od nieszczęśliwych wypadków. A on sięga do kieszeni i wyjmuje różaniec. Pokazuje go i mówi do mnie, że codziennie odmawia różaniec, ma go zawsze przy sobie i twierdzi, że różaniec jest najlepszym ubezpieczeniem. Piękne świadectwo wiary dał mi ten Ratownik i potwierdził, że Ewangelia spełnia się w życiu, i że różaniec jest najlepszym kołem ratunkowym.
Na zdjęciu widzimy młodzież, która w maju tego roku, przyjmując sakrament bierzmowania, przyznała się do Jezusa przed Biskupem, księżmi, rodzicami, koleżankami i kolegami. Pozostaje otwarte pytanie: czy to było po raz ostatni w życiu? Zobaczymy!
Takim przyznaniem się do Jezusa jest także chętna współpraca z parafią, budowanie wspólnoty, udział w procesji, podejście do ambonki i przeczytanie Słowa Bożego na przekór tym „szemrzącym” o podlizywaniu się proboszczowi, a którzy palcem nie kiwną, aby cokolwiek pomóc.
Warto posłuchać świadectwa jednego z najbardziej znanych kucharzy, restauratorów i krytyków kulinarnych w naszym kraju Wojciecha Modesta Amaro.