Strona ks. Macieja Jastrzębskiego

Cuda dzieją się wokół nas

31. lipca 2018 . przez xmj

Często spotykamy się z powiedzeniami: „cudów nie ma”, „nie wierzę w cuda”. Czy jednak naprawdę nie spotykamy dzisiaj cudów? W świetle nauczania Kościoła cud jest doświadczalnym zmysłami nadzwyczajnym znakiem miłości Bożej. Pan Bóg zaprasza przez ten znak do pogłębienia wiary, ukazuje, że wciąż trwa Jego pełen miłości dialog z człowiekiem i zapowiada pełnię Królestwa Bożego ( z Płockiego Katechizmu).

Piękna i mądra ta definicja, bo mówi o zaproszeniu do kochania, pogłębiania wiary i do dialogowania. Czytałem niedawno w PK rozmowę  przy rosole ks. prof. Henryka Seweryniaka z panią redaktor Moniką o chorobie, życiu, szpitalu. Spotkałem tam dwa cuda. Jeden, to cud medycyny, który zachwycił ks. Profesora i właściwie przywrócił zdrowie i życie. Drugi cud, to okrzyk wiary i być może nawrócenie młodego lekarza: „I słyszę, jak młody lekarz mówi do asystentki: „Ten Bóg to chyba musi istnieć, jak go z tego wyciągnął”. Cuda dzieją się!

Ostatnio wiele doświadczyliśmy tych znaków miłości Bożej w naszej wspólnocie parafialnej. Przez ostatnie dwa tygodnie w naszej parafii odbywał się cud rozmnożenia chleba i dobra.

Strażacy w Długiem i w Strzygach otworzyli swoje remizy na potrzeby zajęć: Warsztatów Teatralnych i Kostkowych Wakacji. Nie musieli otwierać. To był cud.

Pani Sylwia nie musiała wcale społecznie organizować tych warsztatów i  półkolonii, bo są wakacje i ma zasłużony odpoczynek od dzieci i szkoły. Nie musiała z proboszczem chodzić po prośbie, pisać i rozliczać projekt. Pani Asia swoją wymagającą miłością kochała te dzieci, przygotowywała pyszne posiłki i sprzątała to, co dzieci nabrudziły.  I to był (y) kolejny(e) cud (a). 

Dobrzy ludzie nakarmili, napoili dzieci, które chciały spotykać się w czasie wolnym i czegoś się nauczyć, coś przeżyć, gdzieś pojechać. Podzieliliśmy się jedzeniem, owocami, napojami, słodyczami a i mnóstwo dobra wynieśliśmy. Tak dzieli się dobro jak każda Eucharystia, która jest szkołą miłości i dawania.

Cud kolejny: czy żniwowanie, nie jest takim cudem rozmnożenia chleba? Żniwa już prawie zakończone. W tym roku Pan Bóg pobłogosławił pracy rolników w naszych okolicach, mimo panującej suszy. Zebrali wszystko, nie było gradobicia i nawałnic. Czas więc przygotować dożynki. Będziemy dziękować za zboże, czyli za to, co zebraliśmy „z- Bożego” obdarowania. To jest Boży dar i cud, gdy z jednego, małego ziarenka, powstaje wiele innych. Tym cudem Bóg karmi nasze ciała i dusze na Eucharystii.

Cudem była wieczorna ulewa w sobotę, która przerwała prace żniwiarzy. Pan Bóg widocznie chciał powiedzieć, że jutro jest niedziela – Dzień Pański, kombajny niech zjadą z pól, bo trzeba pójść do kościoła i oddać cześć Bogu – dawcy życia. 

A wcześniej wzrost ziarna – czy nie jest Bożym cudem? Rolnik sieje i zbiera. A co dzieje się pomiędzy sianiem i zbieraniem? Ktoś wie?

Jest jeszcze cud oszczędności. Ewangelia w ostatnią niedzielę opowiadała o cudzie rozmnożenia chleba. Ktoś powiedział, że to nie był cud…, że to te tysiące ludzi otworzyło swoje oszczędności, zapasy, kanapki, konta i podzieliło się… a może i tak było, że Jezus otworzył te kieszenie, portfele i zapasy?

 I zawsze pozostanie cudem uśmiech i radość dzieci, które otrzymały czas, mądrość, przyjaźń, owoce, kanapki, obiady, pielgrzymkę itp. Cuda się dzieją! Naprawdę!

W pierwszy piątek miesiąca sierpnia będzie można być taki sprawcą cudu, gdy przyjdą do nas przed południem pielgrzymi  na odpoczynek.  Usiądą na trawie i będą czekać na cud dzielenia się chlebem…

Dzieci wiedzą lepiej i śpiewają z entuzjazmem nasz hymn Kostkowy

 

 

 

Parafia to jednak biuro podróży – dopokąd idę!

14. lipca 2018 . przez xmj


Ludzie lubią coraz bardziej podróżować. Na wsi jednak to nie jest takie proste. Nie chodzi tylko o potrzebne pieniądze, ale o czas, terminy, zastępstwa, pracę ze zwierzętami i w polu. Ale jeśli uda się pozałatwiać zastępstwa i zorganizować czas pracy, to warto pojechać na dłużej i dalej. To, czego doświadczy się na pielgrzymce, czy wycieczce, tego nigdzie się nie kupi. To takie wewnętrzne doświadczenie – bardzo osobiste! Wędrowanie przypomina o tym, że czas ucieka i wieczność czeka.

Spotkałem się z opinią, że parafia, to nie biuro podróży. Ktoś mądry powiedział: „Jeżeli wasz ksiądz nie organizuje wycieczek i pielgrzymek, to mówicie, że nic nie robi dla was. Jeżeli organizuje pielgrzymki i wycieczki, wtedy mówicie, że parafia to nie biuro podróży”.

Edward Stachura pisał: „Wędrówka jedną życie jest człowieka; Idzie wciąż, Dalej wciąż, Dokąd? Skąd? Jak zjawa senna życie jest człowieka; Zjawia się, dotknąć chcesz, Lecz ucieka! To nic! To nic! To nic! Dopóki sil, Jednak iść! Przecież iść! Będę iść!”. Tym mocnym doświadczeniem ludzkiego losu, niejako jego istotą, jest wędrowanie, podróżowanie, pielgrzymowanie. Jak pisał Norwid:” Przecież i ja — ziemi tyle mam, Ile jej stopa ma pokrywa, Dopokąd idę”. „Dopokąd: –  słowo wielkiej głębi, znaczy: gdzie, dokąd, jak daleko, dopóki, jak długo, do kiedy. Kryje się w nim wytrzymałość, konsekwencja, wierność celowi. Słowo to ma w sobie wiarę, tchnie nadzieją, jest wezwaniem, by iść po marzenia. Dopokąd idę jestem człowiekiem, żyję, spotykam innych, idę naprzód, spełniam obowiązek i powołanie. Dopokąd idę, jestem człowiekiem wolnym. To nic, że wieczorem padam ze zmęczenia, że nie mogę często zasnąć, bo troski i problemy codzienne nie dają. Ale dopokąd idę drogą, która prowadzi do celu wędrówki: świątyni/nieba/ – jestem sobą. I wiem kim jestem – Boga Synem i Córką.

W poprzedniej mojej proboszczowskiej parafii udało się rozpalić ogień wędrowania, który płonie coraz bardziej. Pani Kasia – Szefowa biura podróży – nadziwić się nie może, że z takiej niewielkiej parafii już tyle wyjazdów organizowała. Chcą podróżować!

Ośmielam się postawić tezę, że parafia to jednak jest poważnym biurem podróży! Nie tylko, że organizuje pielgrzymki, wycieczki, spływy kajakowe, rajdy rowerowe, wyjazdy na baseny itp. Ale  dlatego, że organizuje parafianom wędrówkę do świątyni i do nieba. Każda parafia nieustannie zaprasza, przypomina biciem dzwonów, grą organów. Kto chce, ten się załapie… niektórych niestety  po śmierci przyniosą do kościoła na siłę, bez ich woli (bez biletu? na gapę?) 

Zdążyłem wrócić z ostatniej pielgrzymki i zaraz zostałem wezwany do chorego z sakramentami. Przygotowałem go: umocniłem modlitwą, udzieliłem rozgrzeszenia i Komunii świętej, ukierunkowałem tego człowieka na tę najważniejszą podróż do nieba (otrzymał bilet!). Zapraszam do posłuchania zapomnianego już chyba zespołu: Stare Dobre Małżeństwo