Strona ks. Macieja Jastrzębskiego

Życzenia na Boże Narodzenie 2017 i na całe życie

23. grudnia 2017 . przez xmj


Powyższy obrazek znalazłem w internecie. Dobrze oddaje istotę Bożego Narodzenia. Dzisiaj w deszczu odwiedzałem chorych parafian. Jedna kobieta na konie,c po krótkiej rozmowie, mówi mi z radością w oczach i w głosie: „Proszę księdza! Teraz to będę mieć prawdziwe Boże Narodzenie”. Pytam Kobiety: „a dlaczego Pani tak sądzi?”. Odpowiada Staruszka: „Bo przyjęłam Pana Jezusa do serca!”. 

Jakie proste i zarazem genialne stwierdzenie: przyjąć Jezusa do serca! Cały kerygmat mieści się w nim. W tym hałasie i zabieganiu przedświątecznym wiele osób zapomina o tym. 

Andrzej Krauze – komentator i rysownik w najnowszym wydaniu Gościa Niedzielnego pokazuje obrazek św. Rodziny: Maryja pochylona nad kołyską, św. Józef grozi palcem i odwraca głowę w stronę świata i mówi: „Prosimy o ciszę!” Jest tyle hałasu wokół nas, w mediach, na salonach, w sklepach i marketach, w domach… Dobrze, że są Święta! Dobrze, że Bóg się rodzi w ciszy, w kościele, w Dniu Pańskim, w człowieku. 

Życzę Wszystkim zaglądającym tu, aby zawsze przyjmowali Jezusa do swego serca i przez całe życie mieli Boże Narodzenie!

„Jeśli będziesz mnie szukał w Boże Narodzenie, 
nie wypatruj specjalnej gwiazdy, 
nie ma mnie już w Betlejem,
jestem tam, gdzie Ty jesteś.

Nie szukaj mnie w sklepach, ozdobach, dekoracjach.

A jeśli na chwilę oderwiesz się od listy rzeczy do zrobienia
i posłuchasz serca, znajdziesz mnie. 
Przyjdę do Ciebie, jeśli zrobisz dla mnie miejsce.

Jesteś tym jedynym, z którym chcę być. 
Jesteś celem, dla którego przyszedłem.

A znajdziesz mnie w ciszy, będę szeptał Twoje imię. „ ~ Jezus

~ Autor nieznany

Adwentowe uczynki: „Jesteśmy napełnieni Duchem Świętym!”

15. grudnia 2017 . przez xmj


W drugi dzień adwentu wyruszyłem na odrobek spowiedzi w parafii Okalewo. Rano spadł śnieg, zrobiło się biało. Żeby nie wjeżdżać do Rypina (bo trzeba przejechać całe miasto i zmarnować dużo czasu), postanowiłem pojechać na skróty. Obecny rok jest bardzo mokry. Woda stoi na polach i rolnicy nie mogą wszędzie dojechać. Zjechałem z drogi asfaltowej na polną. Przede mną pojawiła się wielka kałuża, więc odruchowo skręcam w lewo, aby ją ominąć. Wjechałem na pole przysypane śniegiem i stoję. Ugrzązłem w błocie: ani do przodu, ani do tyłu! Przykre uczucie…Wyszedłem więc i szukam pomocy. Idę w sutannie do gospodarza, ubrudzony w błocie prawie do kolan. Spotykam człowieka i uprzedzam, że to nie jest kolęda, ale potrzebuję pomocy – a właściwie to mój samochód! Pierwsza próba wypchania samochodu przez dwóch mężczyzn nie powiodła się. Trzeba było odpalić ciągnik, który bez problemu poradził sobie z moim problemem błotnym. Byłem bardzo wdzięczny TYM ludziom za okazany dobry uczynek i bezinteresowną pomoc w trudnej sytuacji.

Następnego dnia rano wyjeżdżam na spowiedź do Sadłowa, otwieram bramę i widzę, że ktoś macha do mnie i coś mówi. Podchodzę i poznaję młodą kobietę z poprzedniej parafii. Stoi przy samochodzie z małym dzieckiem i partnerem. „Paliwa zabrakło nam, proboszczu ratuj!”. Miałem trochę paliwa do kosiarek w kanistrach, więc chętnie podarowałem. Dobro trzeba pomnażać… pomyślałem po wczorajszej akcji! Umówiliśmy się na inny czas, bo obowiązki nie pozwoliły dłużej pogadać.

Taki to jest nasz adwentowy Pan Bóg; uczy dobroci, za którą człowiek tak bardzo tęskni. Tak naprawdę to dzisiejsi chrześcijanie są wrażliwi na drugiego człowieka. Widzę to po takich akcjach: dodatkowych zbiórkach np. dla Kościoła na Wschodzie, dla prześladowanych chrześcijan, przy zakupie świec wigilijnych, przy kręceniu waty cukrowej na rehabilitacje druha Maćka, gdy rodzice i nauczyciele organizują bale charytatywne dla chorych dzieci, zbierają nakrętki dla nich, organizują Akcję Katolicką z różnymi sekcjami, zwołują chór, kościół udekorują na święta, podzielą się z proboszczem wiejskimi jajami i swojskimi wyrobami, podejmują modlitwę różańcową za swoje i nieswoje dzieci. Bo jesteśmy napełnieni Duchem Świętym przecież!

A dobro powraca do człowieka powiększone!

To jest konkretne dobro, o którym się nie mówi, bo ono nie krzyczy i nie wrzeszczy…Warto w tym kontekście przeczytać jeden z ostatnich wierszy Tadeusza Różewicza” Odnaleźć samego siebie.

Bądźcie pozdrowieni NADWRAŻLIWI:https://www.youtube.com/watch?v=NE_rj9PGPJo

 

Siostra i Mamunia

5. grudnia 2017 . przez xmj


Tydzień przed rozpoczęciem Adwentu w naszej rodzinie parafialnej przeżywaliśmy rekolekcje, których przewodnikiem był ks. prof. Henryk Seweryniak. Prowadzącego wspierali: Duch Święty, rodzona siostra Księdza Profesora Klaryska s. Lucyna wraz z całym klasztorem w Dysie, ks. rektor infułat Tadeusz Rutowski, klerycy WSD w Płocku. Jestem wdzięczny za taką solidarność, wsparcie i świadectwo. Rekolekcje przeorały wiele serc. Można do nich wracać na parafialnym YouTubie. Po rozmowach z uczestnikami rekolekcji oraz po owocach w postaci przyjętych Komunii w I Niedzielę Adwentu (potwierdzam, bo to dobry znak dla proboszcza, gdy go ręce bolą od rozdawania Komunii!), sądzę, że udały się. Dzieci na każdej katechezie podśpiewują piosenki z rekolekcji: „Czekamy z Maryją na spotkanie Pana”. Ci parafianie, którzy wzięli udział w tych ćwiczeniach rekolekcyjnych, przystąpili do spowiedzi i Komunii są długodystansowcami i gratuluję im tego oraz życzę utrzymania kondycji eucharystycznej! 

Dla mnie osobiście to był bardzo dobry czas; sam przeżyłem głęboko te rekolekcje i jestem wdzięczny Ojcu Henrykowi za świadectwo życia Profesora, ale przede wszystkim normalnego Człowieka, za wieczorne rozmowy niedokończone przy kominku…

Trudno jest głosić rekolekcje, gdy dopadło przeziębienie, kaszel i katar. Dlatego z wiarą Ksiądz Profesor poprosił mnie na Mszy z udziałem chorujących, abym udzielił Mu po raz pierwszy w Jego życiu sakramentu namaszczenia chorych. To było wzruszające przeżycie, gdy mój  Profesor klęka i prosi o dar tego sakramentu.

Byłem zbudowany relacjami Księdza Profesora ze swoją Mamą i Siostrą. Mogłem się nauczyć jak dobrze realizować czwarte przykazanie Dekalogu. Zawsze czegoś nam brakuje w relacjach z rodzicami. Byłem świadkiem codziennych rozmów telefonicznych z Mamunią (ks. Profesor tak nazywa swoją Mamę). Wiem po sobie, że nie są łatwe rozmowy z Mamą. Często trzeba cierpliwie wysłuchać, przyjąć słowo matczynego zatroskania i upomnienia. Piękne jest to, że ten kontakt jest żywy i codzienny. I jeszcze te niedzielne obiady dla Mamuni i Nią razem! Wszyscy możemy uczynić rachunek sumienia z naszych relacji z rodzicami i rodzeństwem.

Właśnie czytam książkę „Mamunia” autorstwa rodzeństwa: s. Lucyny i ks.Henryka, która przenosi czytelnika do dzieciństwa spędzonego na wsi. Kocham wieś, bo wiejskie parafie to takie  małe nieba. 

Dziękuję za rekolekcje i modlitwę oraz pozdrawiam serdecznie Siostrę Lucynę z Karmelu i dziękuję za dobre słowa i mądre życzenia!

ps Czy ktoś wie co to jest owijaczka /owijka? Ks. Profesorowi i mi bardzo smakowała w dzieciństwie.