Strona ks. Macieja Jastrzębskiego

Idziemy do źródeł wiary. Bitwa na punkty: BMW

29. sierpnia 2012 . przez xmj

Chrześcijaństwo jest wezwaniem do ryzyka wiary, do bitwy, bo jak mówi Pismo: „bojowaniem jest życie człowieka”. Czasy w których żyjemy są trudne (a właściwie to kiedy były łatwe…?) Czas więc przeżyć przygodę, stoczyć bitwę i uratować Piękną z nieszczęścia… (za J. Eldredg’ em). Zamieszkamy w wierze i będziemy ochroniarzami wiary w konkursie: „Bitwa na punkty”. To nasza propozycja dla dzieci i młodzieży w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Dulsku na nowy rok szkolny, który będzie także Rokiem Wiary. Został on ogłoszony przez papieża Benedykta XVI w potrzebie nowej ewangelizacji dla przekazu wiary chrześcijańskiej.

BMW – to propozycja Benedykta XVI (niemiecka marka), abyśmy wierzyli Bogu: Bliżej, Mocniej, Więcej (BMW) – to za xhs z konferencji katechetycznej. Aby nikt nie był leniwy w wierze. Wiara bowiem daje odpowiedź na wiele ważnych pytań życiowych. Ma być aktem pokory i odwagi w tych poszukiwaniach.

Skoro życie to bitwa, to będziemy walczyć o punkty na nagrody. W życiu zasługujemy na nagrodę (niebo) albo na karę (piekło). Powalczymy przez 9 miesięcy, praktykując wiarę i dobre uczynki w parafii. Wygrana  bitwa pozwoli wziąć udział w wycieczkach, ucieszy nagrodami rzeczowymi, a przede wszystkim stanie się motorem do walki o najważniejszą wygraną  – NIEBO!

Z serca błogosławię wszystkim, którzy chcą wierzyć Bogu: chcą rzucić się w ramiona Ojca w akcie naszej wiary. „Bliżej, Mocniej, Więcej” (BMW) za przykładem Maryi Wniebowziętej, naszej patronki, która wskazuje cel naszej ziemskiej bitwy. Życzę wygranych bitew o wiarę w niełatwych czasach dzisiejszych!

Więcej tu:

Wina nie mają…

26. sierpnia 2012 . przez xmj

Dzisiaj, tj. w Uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej usłyszeliśmy Ewangelię wg św. Jana o cudzie przemiany wody w wino w Kanie Galilejskiej. Piękny to cud, bo taki z życia można powiedzieć wyjęty. Maryja uratowała wesele. To także dla nas nauka, aby Boga zapraszać w naszą codzienność, do naszych radości i trosk. Również w Dulsku zdarzył się dzisiaj cud. Też zabrakło wina! Pan Kościelny mówi mi w sobotę wieczorem: „wina nie mamy”! Zawsze był zapas wina mszalnego. Tym razem przeszukałem miejsca, gdzie zawsze czekało wino mszalne na swoją kolej, aby pójść do kościoła. No i nie  ma! Zabrakło. I co teraz? W sklepie wiejskim raczej nie kupię. Nagle przyszła myśl, aby zajrzał do starej skrzyni. Jest! Jedyna butelka białego, gronowego wina. Rocznik 1997, a więc 15 – letnie wino się odnalazło na specjalną uroczystość Pani Jasnogórskiej i na dożynki parafialne. Mały cud w naszej parafii!

Wino w Biblii oznacza radość z Bożej obecności. Na zdjęciu zapożyczonym z Facebook’a widać tę radość dziecka i także jego psa. Dzieciństwo kojarzy mi się właśnie z taką modlitwą przy łóżku. Nie wiem jak wygląda dzisiaj poranna, czy wieczorna modlitwa dzieci w domach. Czy tak jak na zdjęciu? Może tak jest w niektórych domach? Jeśli są takie domy dzisiaj, to proszę napisać w komentarzu…

Nie mają wina… Coraz bardziej widzę to, że rodzicom z trudem przychodzi nauka modlitwy, wspólna modlitwa w domu, pójście do świątyni na Mszę i adorację. Bardziej aktualny obrazek z dzisiejszych dni to dziecko pochylone nad klawiaturą komputera. Martwi mnie to, że niektórzy rodzice  nie przekazują daru wiary swoim dzieciom, co przecież obiecali na ślubie i na chrzcie. Jeśli dziecko od młodych lat nie „poczuje” i nie „posmakuje” kościoła oraz modlitwy, to w dorosłym życiu będzie trudno zamieszkać w wierze. Wiara nie będzie jego domem.

„Chrześcijaństwo jest doświadczeniem, spotkaniem z Bogiem, a On daje nam „gratis” życie wieczne. To jest niesamowite, że Chrystus jest tym, który szuka człowieka. Ja Boga nie szukałem, ja zawsze szukałem przyjemności i sukcesu. A On mimo wszystko sam mnie szuka. I to jest wspaniałe. Czego mam się wstydzić. Tego, że ktoś powie, że jestem nawiedzony? Maryja była nawiedzona i źle na tym nie wyszła…” To słowa nawróconego muzyka rockowego Roberta Litzy. Ludzie zagubieni w życiu, poranieni, nieszczęśliwi mówią często o ludziach wierzących:”nawiedzeni”. Tym usprawiedliwiają swoją niewiarę, „bo wina im zabrakło!”.  Życzę wszystkim „nawiedzonym”, aby dobrze na tym wyszli… jak Maryja.

Pola malowane zbożem

1. sierpnia 2012 . przez xmj

„Wieś ostała pusta i jakby wymarta, chałupy były pozawierane, ba wszystko, co jeno żyło i mogło się dźwignąć z miejsca, ruszało do żniw, że nawet dzieci, nawet stare i schorzałe, nawet pieski rwały się z postronków i ciągnęły od opustoszałych domostw za narodem. Że już na wszystkich polach, jak jeno było można sięgnąć okiem, w straszliwym skwarze, wśród zbóż złotawych, w rozmigotanym i ślepiącym powietrzu, od świtu do późnego wieczora połyskiwały sierpy i kosy, bielały koszule, czerwieniały wełniaki, gmerali się niestrudzenie ludzie i szła cicha, wytężona robota i nikto się już nie lenił, na somsiadów nie oglądał, o niczym drugim nie myślał, a jeno przygięty nad zagonem kiej wół, w pocie czoła pracował.” (Chłopi, W. Reymont)

Gdzie się podziały te sierpy i kosy? Patrzę i nadziwić się nie mogę postępowi jaki nastąpił na wsi. Z dzieciństwa pamiętam żniwa w domu rodzinnym, u sąsiadów i rodziny. Może nie były to żniwa tak jak opisał Reymont, ale sierpy i kosy pamiętam, że wisiały w stodole. Trzeba było zboże połączyć w snopki, potem ułożyć w stogach. Zwieźć do stodoły i wymłócić. To były magiczne chwile dla dzieci. Skakaliśmy i wspinaliśmy się po sianie i słomie w stodołach. Bawiliśmy się w chowanego. A jaka radość była, gdy odbywało się młócenie zboża. To było wydarzenie! Schodziło się kilkanaście osób i od rana do nocy praca przy podawaniu i młóceniu zboża. Gospodynie dbały aby jedzenia i napitku nie zabrakło dla młócących. A dziś? Ktoś policzył, że w parafii może być ok 50 kombajnów. Jak taki kombajn jedzie, to trzeba zjeżdżać z drogi. Teraz słychać szum tych maszyn, które tak bardzo ułatwiają życie ludziom na wsi.

Na niedawnej Prymicji ks. Piotra, Kaznodzieja na koniec swego słowa opisującego nasze okolice, nawiązał do niemalże podobnego opisu Soplicowa w „Panu Tadeuszu” Mickiewicza. Nosimy ten obraz w sercu, gdy patrzymy na te pagórki leśne, te łąki zielone,  (…) / na te pola malowane zbożem rozmaitem, /  wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem; / gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, / a wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą /  zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.  Nasza parafia to „nasze Soplicowo”. Wczoraj miałem dwie wizyty osób, które kiedyś urodziły się i mieszkały w dzieciństwie w parafii. Mieszkają za granicą. Szukają teraz korzeni, śladów z dzieciństwa. I każdy znaleziony ślad przodków w księgach parafialnych jest nadzwyczaj cenny. Są spragnieni każdej informacji na temat zapisów chrztu, ślubu, pogrzebu. Mówią: jak żyć bez korzeni? Nie da się! Chcę wiedzieć skąd się wziąłem… Podziwiają nasz stary – nowy kościół, który wypiękniał nam w te wakacje; spoważniał, stał się taki bardziej dostojny jak przystało na 275 – letnią świątynię. Trudniej będzie zapewne przejść obok, żeby nie rzucić okiem w stronę naszego kościoła… a może do środka przyjdą częściej i liczniej mieszkańcy „naszego Soplicowa”? Czekamy!

Gdy patrzę na te potężne kombajny, szybkie, silne ciągniki z klimą, na te budujące się domy i te stare remontowane, zadbane, na te rozwijające się gospodarstwa, to nie można nie zadbać o ten pierwszy i najważniejszy dom w parafii, którym jest kościół. To przecież on jest świadkiem zakorzenienia człowieka. On wskazuje sens i cel naszego życia i tego żniwowania z miłością. W tym jubileuszowym, bo 200 -nym wpisie wyrażam wdzięczność wszystkim, którzy pomagali w jakikolwiek sposób w pracach nad konserwacją kościoła.

Niedługo dożynki. Na zdjęciu piękny wieniec dożynkowy z ubiegłego roku. Ciekawe czym parafianie zaskoczą w tym roku?