Strona ks. Macieja Jastrzębskiego

Szkoła Karola Wojtyły

11. marca 2022 . przez xmj

Wspomnienie
Ks. Józef Szczeciński, mój wychowawca z czasów młodości w Niższym Seminarium Duchownym w Płocku, odszedł na wieczne wędrowanie. Do NSD przyszliśmy razem: On jako Inspektor, ja jako uczeń do klasy I w roku 1982. To On pokazał mi góry, nauczył oddychać nimi i zaraził łażeniem po nich. Do dziś bez nich nie mogę żyć. Zabrał mnie i kolegów na pieszą pielgrzymkę z Płocka na Jasną Górę. Był wtedy przewodnikiem grupy fioletowej, a to była III PPP (rok 1983). Pamiętam też, że pomagał finansowo w pokryciu kosztów wędrówek. Zarabialiśmy pieniądze na ten cel pracując w naszej szkole np. przy malowaniu podłóg i ścian w klasach. Dziękuję księże Józefie! To była szkoła Karola Wojtyły.
Pisałem kiedyś w jednym z wpisów na mojej stronie: „Lubię chodzić po górach. Nauczyli mnie tego moi Rodzice i ks. Józef Szczeciński (Prefekt i Dyrektor NSD), który w LO im. św. Stanisława Kostki w Płocku w latach osiemdziesiątych minionego wieku wyciągał nas w góry. Już wtedy potrafił nas nastolatków zachęcić do tego, abyśmy zmieniali kanapę na buty wyczynowe! Wędrowaliśmy przed siebie, bez zaplanowanych noclegów w wygodnych hotelach, z namiotami w ręku i z plecakami na ramionach. Wędrowaliśmy po polskich górach i gdzie noc nas zastała tam rozbijaliśmy namioty. Czasem nie było co jeść. Nawet chleba brakowało w sklepach. Deszcze, ani kamienie na ścieżkach nie przeszkadzały w radości zdobywania kolejnych szczytów! Mieliśmy wiarę i radość z niej płynącą.
A kiedy jest wiara? Pytamy dziś w ten zimny, marcowy czas wielkopostny. Z odpowiedzią przychodzi mi wiersz Czesława Miłosza „Wiara”:
Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.

Wiara jest trudną łaską, zawsze boli i rani jak te kamienie w górach. Trzeba ją ciągle zdobywać i ją pomnażać, troszczyć się o nią, pielęgnować, uprawiać, podlewać, nawozić”
Jak mówił na pogrzebie poseł na Sejm RP Pan profesor Zbigniew Girzyński (mój młodszy Przyjaciel i Kolega z NSD) 1) ks. Józef miał czas zawsze i dla wszystkich, 2) Był dla nas Ojcem – wymagającym!.
A dziś ludzie w większości nie mają czasu i nie chcą być Ojcami…
Ps. Zdjęcie przedstawia kolegów z NSD wędrujących szlakami górskimi w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wtedy szliśmy na Turbacz

Ku Przemienieniu

5. sierpnia 2021 . przez xmj


„Ku przemienieniu” FESTYN PARAFIALNY – piątek, 06.08.2021 r.
Moi Drodzy!
Chciałbym wyrazić swoją wdzięczność wszystkim Wam, którzy swoim dobrym sercem i zaangażowaniem, duchowym oraz materialnym sprawiacie, że nasza parafia pięknieje. To dzięki Waszej ofiarności i wsparciu udało nam się zrealizować tak wiele projektów.
W podziękowaniu za dotychczasową współpracę oraz każde dobro, którego doświadczam na co dzień zapraszam na festyn parafialny „ku Przemienieniu” w dniu 06 sierpnia 2021 r.
Miejsce: Kościół parafialny i jego otoczenie
Program Festynu:
9.00 – 9.30 adoracja, spowiedź pierwszopiątkowa
9.30 – Msza święta
10.00 – Terenowa Droga Krzyżowa ze Sługą Bożym – Kardynałem Stefanem Wyszyńskim Prymasem Tysiąclecia nad jeziorem Warpalickim (wyjście z kościoła po Mszy św.)
17.00 – 19.00 festyn (degustacje potraw, gry i zabawy dla dzieci, loteria fantowa, kręcenie waty cukrowej)
19.00 – Uczta dla ducha: koncert Tomka Kamińskiego „Ty tylko mnie poprowadź, Panie! mój”
Wasz proboszcz

Mały Wawel

6. lipca 2021 . przez xmj

Po wprowadzeniu relikwii patrona św. Stanisława BM do naszej świątyni nasunęła mi się myśl, że od tej chwili kościół w Strzygach stał się takim „małym Wawelem”. Od roku 2018 mamy pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego. Od kwietnia 2021 są wśród nas relikwie (ex ossibus) patrona parafii św. Stanisława BM. Zostały uroczyście wprowadzone w czasie odpustu ku czci naszego głównego Patrona. W czerwcu tego roku powstał mural, który przedstawia homagium Sługi Bożego Kardynała Wyszyńskiego składane Ojcu świętemu Janowi Pawłowi II w dniu rozpoczęcia pontyfikatu. Cieszę się, że nasza wspólnota parafialna to rozumie i wspiera. Dzieci przeżyły już w kościele i przy nim wiele lekcji , patriotyzmu, religii, historii. Historia dzieje się na wyciągnięcie ręki. Wiarę budujemy, gdy ją przekazujemy. Miłość do ojczyzny pielęgnujemy, gdy wyrażamy i zakorzeniamy siebie.

Razem

3. kwietnia 2021 . przez xmj

My zawsze razem! I tego samego życzę wszystkim Przyjaciołom (i nie), Znajomym i wrogom Krzyża także – z okazji Wielkiej Nocy 2021. Weź i chodź! My wracamy do domu z Wielkopiątkowej adoracji Krzyża. W tym roku sprawowanej pod niebem, na zimnym wietrze, po to, aby więcej parafian mogło oddać cześć Krzyżowi Chrystusa. Moje oświadczenie dla policji – jako odpowiedź… o istocie powołania kapłana także w XXI wieku. 
Dobre do medytacji, polecam poniżej:
„proszę was
nie bójcie się samotności
nie bójcie się ciszy
nie bójcie się „nudy”
pamiętajcie
że milczenie jest wymowne
że nienawiść krzyczy ryczy
ujada i wyje
miłość uśmiecha się milczy
czeka na was.”
Tadeusz Różewicz
Krzyżu Chrystusa:
Jezus najwyższe Imię:
Zbawienie przyszło przez Krzyż:
Dziękuję Sylwii Maćkiewicz za urocze fotografie

Smak Boga

1. lutego 2021 . przez xmj

Zapytałem Parafiankę o to, jak smakuje Bóg na kwarantannie covidowej. Oto poniżej kilka Jej myśli / świadectwo / przeżycia przecież nie-co-dzienne / ból / cierpienie / anioły / wolność / myśli trochę pozłacane. Wiele osób było na kwarantannie, niektórzy chorowali. Warto przeczytać, zrobić rachunek sumienia, zatęsknić, zapytać siebie o smak Boga.

Na kwarantannę trzeba mieć sposób/plan… mój był prosty – nie zmarnować tego czasu. Z szybkiego tempa życia zrobiło się wolne (choć w rodzinie nigdy nie ma miejsca na nudę). Moja pierwsza Eucharystia online nie była aż taka zła… ale już wtedy zaczęło nurtować mnie pytanie: ile tak można bez Smaku Boga trwać…? Pojawił się też żal, że nie mogę iść do kościoła… i poczucie niesprawiedliwości. Z biegiem dni (wbrew moim obawom) nie brakowało mi wolności, bo w końcu wolność jest w nas (co powtarzałam sobie niczym hasło…) Ten dany nam był dobry…

Kolejna Eucharystia była już trudniejsza… smak Boga zastąpił smak łez, które w czasie duchowej Komunii spływały po policzku… było gorzej też z chorym domownikiem… zaczęłam wtedy prawdziwy adwent, przepełniony tęsknotą za Bogiem, Normalną Eucharystią i za rozgrzeszeniem… Dostrzega się w takich chwilach własną słabość, małość, próżność… Zrozumiałam dokładnie, że Covid to nie tylko nazwa, której mamy dosyć i przyczyna naszej kwarantanny… ale, że to realne ryzyko śmierci. Zastanawiałam się też czy ja jestem gotowa umrzeć… żałowałam coraz bardziej zmarnowanych okazji do spowiedzi… Mamy konfesjonały na wyciągnięcie ręki, Eucharystię, Adorację – mamy wszystko, a nie mamy czasu… Ja teraz tkwiłam w odwrotności proporcjonalnej – miałam czas, ale nie miałam niczego…

Rytuały domowego szpitala nie były dla mnie przykrym obowiązkiem… bardziej było to coś, co nazwałabym po prostu Miłością Bliźniego. W chwilach słabości i ludzkiego zmęczenia myślałam o tych, którzy od kilku miesięcy patrzą na chorych, którym nie potrafią pomóc, myślałam o tych wszystkich świętych, którzy za nic mieli swoje życie ziemskie i potrafili ryzykować je dla każdego a raczej dla Niego Jednego. Święty Roch pewnie wtedy miał mnie już dosyć chociaż moja modlitwa nie była zbyt wylewna. Zastanawiałam się coraz częściej czy ja tak potrafię się spalać dla Boga? Zatrzymałam się którejś nocy przy cytacie ze św. Jana Pawła II, który na setną rocznicę Jego urodzin wylosowałam dwukrotnie… i który wisi sobie nad komodą „Człowiek najpełniej afirmuje siebie, dając siebie. To jest pełna realizacja przykazania miłości.” Czyli jeszcze i wciąż i więcej mam dawać siebie… zgodziłam się na to dawanie… w międzyczasie przedłużono nam kwarantannę… i wiadomo było, że niedziele adwentowe to w sumie nic, bo Boże Narodzenie też będzie online…

Są takie momenty, kiedy człowiek przyjmuje wszystko w ciszy, bo nie ma siły się przeciwstawić absurdalnej niekiedy rzeczywistości. I do tego trzeba robić wszystko, żeby nie gnić od środka… Na szczęście było lepiej covidowo. Adwentowe czuwanie zakończyła wigilijna Komunia Święta, która była jednocześnie najpiękniejszym prezentem jaki w życiu dostałam na Boże Narodzenie… Boże Narodzenie też nastąpiło o czasie.. Tym razem było inne, w naszym domowym kościele.

Kwarantanna to też sprawdzian dla aniołów codzienności.. Są takie anioły. Naprawdę… Czasem mieszkają po sąsiedzku, czasem zamieszkują plebanię… czasem są w naszej rodzinie… czy między znajomymi… Zjawiają się właśnie wtedy kiedy trzeba… nie narzucają się, bo wiadomo… kwarantanna, ale swoje robią. My też takich aniołów codzienności mieliśmy.

Kilka myśli pokwarantannowych… nie aż takich złotych… może trochę pozłacanych:

1. Służba drugiemu człowiekowi niczego Ci nie odbiera. Przeciwnie – daje wszystko, czego właśnie potrzebujesz
2. Im więcej dajesz z siebie, tym bardziej stajesz się sobą
3. Nie wymagaj od świętych, by Ci pomagali rozwiązać twoje problemy, proś raczej by pomagali Ci stawać się świętym
4. Każdą złość zamień w spokój… najlepiej służy ku temu Twoje milczenie
5. Kochaj

foto Sylwia Maćkiewicz

« Poprzednie wpisy Następne wpisy »