Tęsknię i oczekuję. Marana tha!
29. listopada 2008 . przez xmjNo to mamy kolejny adwent. W moim życiu już 41. To piękny czas, w którym może się wiele wydarzyć. Czyścimy tęsknoty, przyjaźnie, relacje, oczekiwania. Sprzątamy nasze stajenki, bo Bóg się rodzi…w ciszy. Dzisiaj tak trudno jest, by się narodził w ciszy. Potrzebuję tej ciszy. Bo świat zagłusza nas i bombarduje: newsami, wiadomościami, sms-ami, promocjami. Ważne to, ale czy pomoże ocalić tęsknotę za Bogiem z nami? On jest moim impulsem. Smucę się, że wyrzucamy Go ze swego życia; a potem się dziwimy, że spotykają nas tragedie i nieszczęścia: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł… (z Ewangelii J 11, 21). Marana Tha
Jeśli potrafię tęsknić i oczekiwać, to jeszcze jestem człowiekiem… Hominem quero…
W internecie przeczytałam, że Pan Bóg się za mną stęsknił… ja też tęsknię… Wiem, że mój adwent ze względu na pracę nie przebiegnie w ciszy… Boli mnie jakoś w tym roku prostowanie ścieżek dla Pana…
Czyli jestem człowiekiem…
Wydaje mi się, że każdy potrzebuje tej ciszy. Mimo, że ze względu na ten czas nadal wokół nas jest wielki hałas i pożytek ze świąt… Tęsknijmy i oczekujmy radości…
Każdy z nas potrzebuje czasami ciszy i spokoju. Właśnie okres Adwentu jest takim czasem.. W dzisiejszych czasach jest tak dużo hałasu, zabiegania.. Czasami ludzie nie mają czasu rozmawiać ze swoimi bliskimi… to jeżeli my nie możemy ze sobą mieć kontaktu to jak Bóg może urodzić się w tym okresie.. Teraz ważniejsze są prezenty itp, a tak być nie powinno…
Po to jest właśnie ten czas, żeby pomyśleć nad wszystkim spokojnie, spędzić z bliskimi trochę więcej czasu niż zwykle.. Musimy przygotować swoje serca na narodziny Zbawiciela.. nie wyrzucać go z serca..
To racja, że w wielu przypadkach bywa tak, że ludzie wyrzucają Boga ze swego serca, a potem się dziwią, czemu wszystkie nieszczęścia spotykają właśnie ich.. ale tak dłużej się zastanawiając to czy Bóg jest temu winien czy ludzie, którzy najpierw robią źle a potem winy w Bogu szukają…
Jan XXIII”Nigdy człowiek nie jest tak wielki jak wtedy gdy klęczy” Adwent to fajny czas jak się czeka na bardzo ważnego gościa.Taki szczególnym czasem jest msza roratnia wtedy wiemy ze kazdego dnia jesteśmy blizej chwili kiedy ten Szcególny Gość przyjdzie. Adwent dobrze nas by przsygotował gdyby nie prezenty przygotowanie jedzenia dla gości. ja najbardziej lubie pasterke w tym wszystkim. Dla niektorych wazniejsze jest szczescie na ziemi niż w niebie. świat schodzi na …ale co robić tylu młodych ludzi niema w sobie Boga.Świat staje sie coraz gorszy. Módlmy sie o lepsze jutro!.
„MARANA THA;)” Marta i Daro pozdrowienia
Wszystkim na ten szczególny czas adwentu polecam zapoznanie się z materiałami dostępnymi na stronie http://www.piusx.org.pl/ . Być może właśnie dla Was czas Adwentu będzie okresem, gdy spotykając się po raz pierwszy z nieomylnym magisterium Kościoła tam zarysowanym porzucicie modernistyczne teorie potępione nieomylnym nauczaniem przez Ojca Świętego m.in. w Syllabusie Błędów, nauczanie rozpropagowane przez Sobór Watykański II. Nie dajcie się zwieść modernistycznej hierarchii! Sobór ten nie miał rangi soboru dogmatycznego, a więc „nauki” tam przedstawione nie są nieomylne. Ratujcie swoje zbawienie, i wróćcie na łono Tradycji, na łono Kościoła, z którego wyrzuca was nauczanie po SWII.
A w moim życiu właśnie przed tym ogromnie ważnym okresem wszystko w środku, we mnie, zaczęło się zmieniać… Zmieniać niestety na gorsze… Nie wiem czemu… Coraz większy chaos, zamęt… Wszystko się psuje… Czekałam na ten czas niecierpliwie… Miałam nadzieję, że będzie to wyjątkowy czas, że przeżyję go jak nigdy dotąd, że zapamiętam na bardzo długo… Jednak teraz, gdy ten czas nadszedł, wszystko zaczęło się zmieniać… Nie wiem co robić, jak postępować… Tyle pytań w środku, a brak odpowiedzi…
a mnie najbardziej denerwuje te zabieganie ludzi, pędzą i nawet nie wiedzą gdzie… ciągle brak czasu, bo praca, bo nauka, bo inne obowiązki. A gdyby tak przyszli do Kościoła… wyciszyli się, uspokoili, zapomnieli o tym wyścigu, który istnieje poza Domem Ojca. Byliby szczęśliwsi, prawda? Chociaż w tym czasie, w tym momencie, przez te dni. Oni może nawet nie wiedzą, że taki czas istnieje. Każdy ma pełno obowiązków, to zrozumiałe. Ale można inaczej… Można…
A najbardziej zaintrygowało mnie zdanie z fragmentem Ewangelii. Ale rozpisywać się nie będę, bo miejsca nie starczy. Po śmierci kogoś bliskiego każdy ma takie wrażenie… Chociażby chwilowe… A czasami trzyma do końca, w jakiejś dalekiej podświadomości.
Strasznie nam potrzeba ciszy, aby zobaczyć to co najważniejsze. Spece od marketingu Boże Narodzenie uczynili takie głośne, krzykliwe, jaskrawo kolorowe, a BÓG przychodzi w ciszy… W zgiełku świata, nowootwartych galerii handlowych, gdzie w dzień nr 1 poszedł cały Płock, w tym huku piątkowych dyskotek w adwencie i sobie i Wam życzę CISZY…
Tak…Pan Jezus chce narodzić się w ciszy naszego serca…Dla tego tak ważne jest dobre przygotowanie, dobre oczekiwanie. Radosne ale jednocześnie pełne refleksji, zadumy.
Dzisiaj naprawdę można przeciwstawiać się konsumpcjonizmowi! i Powinniśmy robić to szczególnie teraz, w okresie adwentu i Świąt. To przykre, że często boże Narodzenie jest utożsamiane z zakupami, prezentami… Coraz mniej ludzi zauważa co naprawdę dzieje się w wigilijną noc.
A przecież dzieje się cud. Prawdziwy. Wszechmocny Bóg staje się bezbronnym dzieckiem. Przychodzi do nas. Niech zastanie nasze serca otwarte i gotowe.
Marana tha!
Adwent – piękny czas, w którym tak wiele może się wydarzyć… Bóg chce się narodzić w ciszy! W jakiej ciszy??? Skoro dookoła same tragedie. Jak mają znaleźć spokój rodziny, które tracą bliskich? Tragedie, które ich dotykają zagłuszają ciszę… Mojemu koledze zginęła 8-letnia córeczka. Znajoma walczy o życie w szpitalu… Sama niedawno przeżyłam tragedię, więc jestem w stanie wyobrazić sobie co czują ci ludzie! Boli mnie to wszystko. Nie wiem, co zamierza Reżyser? Jakie są Jego plany? Tyle pytań, brak odpowiedzi, a czasu tak mało… Mnie w tym roku trudno jest otworzyć serce…
Do Niezapominajki:
Współczuję bólu. Jest on niezrozumiały. Rozum nie ogarnia tragedii.Jest za mały. Potrzeba czegoś więcej;wiary, ufności, nadziei. Im dłużej żyjemy, to doświadczamy tego cierpienia bardziej i częściej. A może Reżyser chce powiedzieć, że tu na ziemi nie zbudujemy DOMU, że ON jest gdzie indziej. A my budujemy, remontujemy, siły i zdrowie tracimy w tym urządzaniu się i zapędzeniu nie wiadomo dokąd…? ps
Dlaczego tak często zwalamy wszystkie nieszczęścia na Reżysera…(jakby On prowadził tę tragiczną ciężarówkę…) A gdy jest dobrze, to nie zauważamy Go…Śmieszni jesteśmy
Tęsknię…i oczekuję, bo pragnę byś Był…
Śmieszni, owszem. Bo przecież o ile prościej jest wierzyć w swoją szlachetność, niż stawiać czoło innym i walczyć o swoje prawa. O ile wygodniej jest wysłuchać obelgi i nie obrazić się, zamiast zdobyć się na odwagę i rzucić do walki z być może silniejszym przeciwnikiem.Można przecież zawsze udać, że rzucony w nas kamień chybił celu. I tylko nocą, gdy zostajemy sami ze sobą, a nasi towarzysze smacznie śpią to wtedy możemy zapłakać nad własnym tchórzostwem. A więc o ile prościej jest za krzywdy, nieszczęścia i śmierć bliskiej osoby obwiniać Jego. Strzeżmy się… A czy on nam wybaczy te wszystkie winy zrzucone na Niego? Od roku nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Gdy było dobrze zauważałam Boga… Teraz czuję się jakbym została opuszczona przez Niego… Potrzebuję czegoś więcej : wiary, ufności, nadziei… Gdzie Ją znaleźć? Gdzie szukać?
Z wypowiedzi Księdza płynie pesymizm. Po co budować domy? Po co zakładać rodziny? Przywiązywać się do siebie? Skoro tego cierpienia ma być więcej, częściej! Na nic to wszystko???Usiąść i czekać? Nie zrzucam winy na Reżysera, ale ostatnio nie wiem, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi! Dotykają mnie tragedie bardziej niż kiedykolwiek. Czasem ludzie są sobie sami winni, za szybka jazda, pijany za kierownicą itp. Jednak w większości przypadków to Bóg wyznacza miejsce i okoliczności spotkania z człowiekiem… Czemu Mu tak spieszno? Ostatnio coraz częściej… Czuwajmy…
Do Niezapominajki:
Bóg przychodzi do człowieka w cierpieniu…On wychowuje nas, prowadzi przez te przygody życiowe: „wiara jest wtedy gdy ktoś nogę zrani kamieniem i wie że kamienie są po to żeby nogi nam raniły…” Życie nabiera smaku, gdy człowiek wchodzi na drogę wiary; wyjdź i idź!
a może On postanawia Nas w pewnym momencie doświadczyć? Sprawdzić… I wtedy stajemy wobec siły, której nie pojmujemy?
Tak, jak czytamy w Księdze Hioba…
Niezapominajko prawdą jest, zgodzę się z Tobą, że to Bóg wyznacza nasze spotkanie, ale ich przebieg zależy tylko od nas. Zauważ: Bóg stworzył świat, i wszystko co stworzył było dobre – i dał człowiekowi ziemię i wszystko co na niej, aby człowiek czynił sobie ją poddaną. I jak człowiek z tego daru skorzysta zależy już tylko i wyłącznie od niego samego – wszak otrzymał wolną wolę. I cóż dziś mamy? Wojny, tragedie, zabójstwa, gwałty – skąd tyle nieszczęść? Wszak świat, który Bóg stworzył jest dobry…Trzeba więc zapytać: co człowiek robi z tym światem?
Skąd się biorą kataklizmy?Skąd powodzie, huragany, trąby powietrzne, susza? A co człowiek uczynił z przyrodą?zniszczył…Skąd się biorą wojny, gwałty, przemoc? co człowiek zrobił z miłością? zniszczył… Piszesz o wypadku samochodowym: samochód – wspaniały wynalazek cywilizacyjny, stworzony dzięki ludzkiemu rozumowi (rozum – dar boży), wszędzie szybko i łatwo można się dostać- ale czemu tak szybko, kiedy są przepisy że można jechać z określoną prędkością, nie człowiek chce szybciej i co? wypadek-ginie człowiek za kierownicą i ginie człowiek pod kołami…Co człowiek uczynił z pojazdem, który miał mu pomóc w sprawniejszym pokonywaniu prędkości?Uczynił maszynką do zabijania, zniszczył… itd, itd.
A Bóg czeka, jak dobry Ojciec by człowiek zwrócił się do niego z ufnością o pomoc, i czeka, i czeka… To Boże Miłosierdzie, które jest nadzieją dla świata wciąż czeka i prosi… On nie chce by człowiek cierpiał, On pragnie by człowiek był szczęśliwy…
Tylko czemu nie giną szybciej osoby, które pędzą tymi pojazdami, a giną osoby niewinne, zupełnie bezbronne??? Czemu póżniej pozostaje ból, cierpienie, pustka rodzin, które się z tym muszą zmagać? Niech na to pytanie ktoś mi odpowie…
Bóg czeka i prosi. My też czekamy i prosimy. A jeśli ktoś mimo cierpienia jest szczęśliwy to mimo wszystko dlaczego On go zabiera? Musimy poznać dobro i zło. Mówi: oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło.Tylko nie rozumiem dlaczego mówi „My” I jakby nie było, od zarania dziejów swych człowiek jest skazany na życie w odwiecznym podziale na dobro i zło, na szczęście i nieszczęście. Na początku było mało niesprawiedliwości. A to ludzie chyba dokładają maleńką cegiełkę od siebie, sądząc, że nie ma to znaczenia, i sami widzicie, jak świat teraz jest. I to nie On, to ludzie…
Byłam dziś rano w Kościele. I wyobrażałam sobie, że ten, za kim tęsknię od roku ma się tam dobrze… Że został w pewien sposób wyróżniony. Poleciało mi kilka łez, ale nie mogłam już dalej myśleć, bo nikt obok siedzących przy mnie nie chce mnie zrozumieć, ani wysłuchać.
Niezapominajko, mój tata zginął pod kołami pędzącej ciężarówki. Początkowo obwiniałam za to Boga, nie rozumiałam cierpienia, jakie na mnie zesłał. W gruncie rzeczy byłam za mała, żeby to zrozumieć, miałam zaledwie 11 lat. On był tą osobą niewinną. Myślałam, że nie będę potrafiła bez niego żyć, a okazało się, że potrafię. Dzieci sprawcy wypadku są sporo młodsze ode mnie, im „pędzący” ojciec widocznie był bardziej potrzebny niż mój mnie. Pustka, ból i cierpienie nie trwają wiecznie. Przecież wszyscy spotkamy się po Drugiej Stronie. Jakiś czas temu zauważyłam, ile dobrego otrzymałam od ludzi. Uważam, że to swoiste „wynagrodzenie” za śmierć taty. Wierzę, że mój tata jest gdzieś tam po Drugiej Stronie, i że jest szczęśliwy…