Alegoria sprawiedliwości. O nieprzyjaciołach (2).
27. lutego 2011 . przez xmjRzeźba przedstawia młodą kobietę o silnej budowie ciała. Ujęta w postawie kroczącej. Prawa ręka opuszczona wzdłuż ciała, lewą przyciska do boku otwartą księgę. Odziana w wytworną suknię, podkreślającą kształt sylwetki i narzucony na ramiona płaszcz. Twarz o wyrazistych rysach okolona długimi, opadającymi na ramiona włosami. Być może, w prawej dłoni trzymała kiedyś wagę…?
W sensie religijnym sprawiedliwość polega na stałej i trwałej woli oddawania Bogu i bliźniemu tego, co im się należy. Rożnie z tym bywa w mojej parafii. Pewnie jak wszędzie. Ale mam wrażenie, że tu szczególnie ludzie (niektórzy) lubią dochodzić sprawiedliwości do upadłego. Szkoda, że brakuje w tym miłości, przebaczenia, zrozumienia, ustąpienia, pokory. A mnożny się przez to zazdrość, zawiść, gniew. Zdrowie upada. A przecież nie ma sprawiedliwości bez miłości.
Z dzisiejszej Ewangelii płynie przesłanie, że nie nauczyliśmy się mówić „nieważne” na rzeczy, które naprawdę są mało ważne. „Dość ma dzień swojej biedy. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro…”
Nieprzyjaciele są nam zadani, aby ich kochać. To przecież wyróżnia nasze chrześcijaństwo od innych religii!
Co robisz ze swoimi wrogami?
Od jakiegoś czasu staram się za nich modlić.
Miłego wieczoru!
Z Bogiem.
Na pewno ich nie kocham nie modlę się za nich po prostu są a ja staram się ich ignorować
Nie chciałabym dostać z garści od tej sprawiedliwości, ma krzepę… Wrogów swoich trudno mi jest zrozumieć, staram się ich nie nienawidzieć, kochać to dla mnie zbyt wiele. Czasem modlę się za nich, ale to bardzo rzadko. A tak w ogóle to nie mam poważnych wrogów, takich co by czychali na moją zgubę.l
Skąd się ks. wzięło to szukanie sprawiedliwości do upadłego?
Żeby robić coś ze swoimi wrogami, trzeba ich mieć… ja chyba, tak na dobrą sprawę, nie wiem co to znacz, chociaż mam kilka osób, których nie darzę sympatią.
pozdrawiam:)
Wróg to mocne słowe, na szczęście ich nie mam. Ale są osoby, których szczególną sympatią nie darzę, tych może powinnam próbować zrozumieć, a ja omijam szerokim łukiem.
ZAWSZE PRZEBACZAJ SWOIM WROGOM
Co księdza skłoniło do zadania takiego pytania. Czyżby ksiądz miał aż tylu wrogów,że nie wie jak z nimi postępować:).
Niestety w naszym środowisku jest tak: „KTO ZBYT CZĘSTO MA SŁUSZNOŚĆ MA DUŻO WROGÓW” – myślę, że nic dodać nic ująć, gdyż ksiądz sam niejeden raz przekonał się o słuszności w/w stwierdzenia.
Prawda i sprawiedliwość nie mają racji bytu w naszej parafii.
Do aniołka: Jest takie przysłowie arabskie: ?Kto nas kocha, niech kocha. Temu, co nas nie kocha ? niech Bóg odmieni serce. A jeśli nie potrafi odmienić serca, niech mu skręci nogę, byśmy go poznali po utykaniu?? może mało chrześcijańskie, lecz ma coś w sobie z życia.
1. Wrogów kocham do bólu!
2. Słuszność w sporach to mają zazwyczaj wszyscy…i wszyscy się znają najlepiej na wszystkim i wszyscy chcą rządzić wszystkimi – pycha jest głównym grzechem i pierwszym!
3. Prawda i sprawiedliwość mieszkają w naszej parafii, ale nie są kochane…bo liczy się tylko „moje zdanie”, „ja mam rację”. A może by tak powiedzieć: przepraszam (nawet, gdy mam rację!), proszę o przebaczenie, zapraszam na kawę? Życia szkoda na walkę, spory, kłótnie – to naprawdę NIEWAŻNE! Szukaj Zbawienia. Nie zatruwaj życia sobie i bliźnim.
Pax et Bonum!
Prawda jest zasypywana sieczką pustych słów i dlatego w parafianach (owieczkach) brak jest miłości, poszanowania, człowieczeństwa, tolerancji i zgody w życiu codziennym.
Parafianie-nie mają wiary w siebie- mają dwie twarze, łatwo nimi manipulować nie idą za prawdą ale opinią większości i wówczas wrogowie rozmnażają się jak bakterie.
Dlatego to ksiądz musi być autorytetem, musi dawać dowód żywej miłości, prawdy i sprawiedliwości.
W parafii istnieje wielka potrzeba odkłamania życia w różnych zakresach. Trzeba przywrócić niezastąpione niczym miejsce cnocie prawdomówności. Trzeba by ona kształtowała życie rodzin, środowisk, społeczeństwa, kultury
Bardzo łatwo abstrakcyjnie nam mówić, że mamy kochać nieprzyjaciół, a jeśli nieprzyjaciel pojawia się w praktyce to już gorzej… Każdy z nas to wie…. Ale jedynym sposobem moim zdaniem na przezwyciężenie tego problemu to modlitwa. Ona naprawdę ma cudowną moc, dzięki niej możemy być zupełnie inni.
Wrogowie…to słowo powinno być zarezerwowane na wypadek wojny…Nie używam tego określenia,ale jeżeli już to moimi ewentualnymi wrogami są moje wady.Co do ludzi to mam nadzieję,iż sama nie jestem dla nikogo wrogiem…Chociaż może…Różni ludzie różnie odbierają człowieka…Myślę,że nie jest tak żle z naszą parafią…Może czasami zdarzają się sytuacje sporne ,niektórym trudno pójść na kompromis,ale to są raczej jednostki.Wtedy potrzeba kogoś kto opanował sztukę dzielenia ciasta w ten sposób,żeby każdy myślał ,że dostał największy kawałek…Jak mawiał Salustiusz,dzięki zgodzie małe rzeczy rosną przez niezgodę wielkie upadają…Życzę zgody parafianom i Księdzu:)
co robie ze swoimi wrogami? ..było ciężko, ale jedyne, co teraz z nimi robię – to o-m-a-d-l-a-m…
Staraj się żyć w przyjaźni z każdym człowiekiem, a gdy Ci ktoś krzywdę wyrządzi, dobrem mu odpłacaj?
Trzeba nam w sobie nieustannie szukać źródeł dobrego postępowania i taki kierunek obrać w życiu, żeby nie szkodzić nikomu, a jeśli ktoś nas czasem źle potraktuje stosować się do słów Jezusa: „gdy cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”, a nie odpłacać tym samym.
Największym wrogiem każdego człowieka bez względu na to gdzie zamieszkuje, w jakim środowisku się obraca, kim są jego sąsiedzi, czy ludzie z którymi w jakiś sposób współdzieli swoje życie, jest szatan. To właśnie jemu najbardziej zależy, by zniszczyć człowieka i doprowadzić go do śmierci duchowej. Tego wroga trzeba się najbardziej wystrzegać i obawiać, i z nim podjąć walkę. Jaką? Być zawsze w komunii z Bogiem?, bo to najlepszy oręż w walce z WROGIEM!
PRZEBACZENIE I MODLITWA ZA TYCH KTÓRZY SĄ NASZYMI WROGAMI TO NAJPIĘKNIEJSZE ŚWIADECTWO MIŁOŚCI.
MUSIMY MIEĆ W SOBIE DUZO POKORY ,BY NUACZYĆ SIĘ TAK KOCHAĆ .
POZDRAWIAM Z DALEKA.