Strona ks. Macieja Jastrzębskiego

Urodziny bez Jubilata są do bani…

23. grudnia 2014 . przez xmj

SONY DSC

Nie lubię, gdy ktoś mi życzy Wesołych Świąt! To taki osłuchany slogan, nic, albo niewiele w rzeczywistości znaczący. Kojarzy mi się z wesołkowatością. Jej synonimy  to: bezceremonialność, bezwstydność, dosadność, figlarność, filuteria, filuterność, frywolność, humor, humorystyczność, komiczność, kpiarstwo, niedelikatność, poufałość, prostactwo, psotliwość, rubaszność, sprośność, swoboda, śmieszność, wesołość, żartobliwość.

Lubię życzyć dobroci. Jej synonimy to: zacność, szlachetność, dobroduszność, łagodność, subtelność, delikatność, życzliwość, serdeczność, kordialność, ciepło, łaska, przyjaźń, braterstwo, sympatia, wzajemność, wspaniałomyślność, ideowość, altruizm, hojność, szczodrość.

Życzę też zdrowia. Jego synonimy to: prężność, gibkość, sprężystość, żywotność, dynamiczność, żywiołowość, witalność, wigor, ikra, energia, moc, siła, czad, werwa, zapał, duch, morale.

Szczęście też się przyda. Jego synonimy to: pomyślność, przychylność, dobrodziejstwo, łaska, błogość, zadowolenie, satysfakcja, ukontentowanie, dosyt, rozkosz, spełnienie, zaspokojenie, wesołość, promienność, uciecha, frajda, uśmiech, śmiech miłość – lubość, żarliwość, pasja, zapał, poryw.

Nie lubię tzw. „Opłatków resortowych i zakładowych” już w adwencie przeżywanych. Ludzie niewierzący, często plujący na Kościół i walczący z Nim, dzielą się opłatkiem, składają bożonarodzeniowe życzenia, a Boga nie uznają w swoim życiu. I bywa często tak, że po takich „opłatkach” do domów nie mogą trafić… Jakoś nie mogę zrozumieć Świętowania Bożego Narodzenia bez samego zainteresowanego – Boga! To nie jest logiczne, iż ateiści, którzy twierdzą, że nie ma Boga, otwarcie walczą z Nim. Dzielenie się opłatkiem, to bardzo intymna rzeczywistość. Tak jak w Nazarecie i w Betlejem. W ciszy, pokorze i bliskości przeżywana.

Życzę nam wszystkim w tym roku tego, co wyraża szopka w moim kościele. Symbole mówią same za siebie: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.” Idź do spowiedzi. Przyjmij Jezusa w Komunii. Uwierz Ewangelii. Ona się sprawdza w życiu.

ps. Na Święta zaproś Jezusa. Urodziny bez Jubilata są do bani… Błogosławionych Świąt życzę! A także dobroci, zdrowia i szczęścia…

 

Jest dobro

21. grudnia 2014 . przez xmj

SONY DSC Skoro za oknem nie ma śniegu, to niech będzie chociaż na obrazku. Były lata, że mieliśmy go w nadmiarze. A może ktoś tęskni za nim? To proszę bardzo zajrzeć do La Salette.

Czas adwentu powoli się kończy. Rekolekcje za nami w większości parafii w dekanacie. W niedzielę, na zakończenie rekolekcji, policzyliśmy osoby przyjmujące Komunię: naliczyliśmy ok.  500 osób, na 1320 mieszkających w parafii. Każda Komunia to przecież Boże Narodzenie, to Betlejem na nowo odkryte. Adwent, to inaczej obecność. Dziękuję za te obecności: za Komunie, spowiedzi, Eucharystie, Roraty, opłatki, za każde dobro!

Dzisiaj spowiadaliśmy w Dobrzyniu n. Drwęcą. Po wyspowiadaniu ludzi, księża  idą na plebanię. Pijemy kawę, herbatę, rozmawiamy. Ktoś włączył telewizor. W ciągu 10 minut usłyszeliśmy kilka samych złych newsów: zabili kogoś, sterroryzowali, napadli, ukradli, ogłosili żałobę, bo „umarło” zwierzę w ZOO… Żadnej dobrej informacji! W takim świecie to tylko można zwariować. A przecież dobro jest, dzieje się, jest większe od zła. Gdybyśmy te niezliczone spowiedzi adwentowe, nawrócenia, dobre czyny, krótkie pobożne westchnienia, porywy serca, okruchy miłości pokazali, to kawałek raju byśmy zobaczyli. A to jest, dzieje się, tylko nie mówią o tym, nie pokazują, nie piszą. Spowiednicy adwentowi to wiedzą. Bo dobro nie krzyczy. Nie zarobi się na nim.
Choinka, prezenty, karp, mikołaj, zakupy, nie zastąpią Twojej obecności; tej w domu Ojca, w świątyni. Wystarczy byś był, nic więcej…

Dziecko w centrum

3. grudnia 2014 . przez xmj

SONY DSC

W adwentowym czasie dziecko staje niejako w centrum zainteresowania świata. Zbliżają się święta, które dzieci bardzo lubią. Czuwają z lampionami na roratach – bardziej niż dorośli. Św. Mikołaj przynosi prezenty dzieciom. Maluchy uwielbiają występować w jasełkach. A to wszystko dlatego, że Bóg zapragnął stać się dzieckiem. Jeśli my dorośli, nie odmienimy się i nie staniemy jak dzieci, to nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego (Mt 18,3). Proste i jasne przesłanie!

Bóg także posyłał Maryję z ważnymi orędziami właśnie do dzieci: w Lourdes, w Fatimie, w Gietrzwałdzie, na Wiktorówkach. „Jezus przywołał je do siebie i powiedział: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie zabraniajcie im. Takich jest bowiem królestwo Boże.” (Łk 18,16). No właśnie: nie zabraniajcie im!

Piszę te słowa, bo chcę się podzielić pewnym doświadczeniem. Ono wciąż nie daje mi spokoju. Otóż zdecydowaną większość mojego nauczania przeżyłem w szkołach średnich: w Pułtusku, w Płońsku, w Płocku, w Ciechanowie. Gdy zostałem proboszczem w niedużej,wiejskiej parafii, przyszło mi nauczać religii w szkole podstawowej i w przedszkolu. W całej szkole jest tyle dzieci, ilu było uczniów w jednej klasie w szkole średniej! Można powiedzieć, że jest to wielki komfort nauczania – można bardzo indywidualnie podejść do ucznia, np. w klasie II jest troje uczniów. Na początku pracy trudno mi było przestawić się na inny sposób uczenia, mówienia, wrażliwości, poświęcania uwagi dzieciom. Ale jestem bardzo wzruszony i urzeczony szczerością dzieci zwłaszcza najmłodszych. Śmieszą mnie pewne pytania i sposób w jaki zwracają się do mnie przedszkolaki: np.” Panie księdzu!”, „Ciociu” albo „kiedy przyjdziesz do nas na kiełbasę?”.

Dzieci same na każdej lekcji przynoszą zeszyty z wklejanymi karteczkami – pamiątkami z uczestnictwa w niedzielnej Mszy św. Cieszą się, że je mają. Ja też. Ale nie wszyscy uczniowie je mają. Pytam ich, dlaczego nie zbieracie obrazków? Odpowiada jedno dziecko: „Bo mnie nie ma kto zawieźć do kościoła…”. I zobaczyłem w oczach tego dziecka wielki żal i tęsknotę.

Inny przykład. Od września różnymi sposobami próbuję dotrzeć do rodziców przedszkolaka, aby dziecku kupili podręcznik. Wszystkie dzieci mają. Ono nie ma, a jest już grudzień. To co dziecko ma robić na zajęciach bez podręcznika? Tymczasem jakoś sobie radzimy. Dobrze, że miałem jeden w rezerwie.

Nie chcę się żalić, ale zwrócić uwagę na pewien problem w wychowaniu dzieci. Rodzice już na ślubie składali przysięgę Bogu, że chcą dzieci przyjąć i po katolicku wychować. Na chrzcie dziecka powtórzyli tę obietnicę, gdy kapłan ich zapytał „O co prosicie Kościół Boży dla swego dziecka?”: „Prosząc o chrzest dla swojego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?”. Zazwyczaj odpowiadają, że są świadomi…

Cieszę się, że jednak większość rodziców podejmuje ten wysiłek wychowania dzieci z Bogiem, że współpraca układa się pięknie. Raduje się serce, gdy od pięciu lat patrzę jak dzieci wzrastają nie tylko w latach, ale i w łasce Bożej i w mądrości. Dzięki mądrym i dobrym rodzicom!

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie zabraniajcie im… mówi  Jezus.