„Dzień doberek, Panie Boże!”
23. stycznia 2014 . przez xmjDrogi Panie Rysiu! Opowiadał mi Pan często, że niedziela dla Pana to wyjątkowy dzień: Pański Dzień – uroczysty, pełen spokoju i skupienia, odpoczynku i spotkań, modlitwy i radości. Dzień Zmartwychwstania i Eucharystii. To w niedzielę na śniadanie żona smażyła pachnącą, pyszną jajecznicę – dla podkreślenia wyjątkowości tego dnia.
Potem Pan ubierał się elegancko w garnitur i krawat, buty zawsze były czyste i wypastowane i biegiem (bo wolno to Pana nie potrafił chodzić…) z chmurą dymu nad głową – do kościoła Pan szedł, aby go otworzyć a w zimę nagrzać: cieszył się Pan, że znów pokonał mróz – temperatura stała się znośna i możliwa do modlitwy. Zawsze wyprostowany jak żołnierz na warcie i tak dostojnie Pan kroczył przy ołtarzu, przygotowując nam Ucztę Ofiarną! Kielich, ampułki, czytania, wino i wodę, hostie i komunikanty. Albo to mistrzowskie zapalanie świec ołtarzowych…
Ale w ostatnią niedzielę nie było jajecznicy w szpitalu i zamiast do kościoła się wybrać przed godziną 8.00 jak zawsze, to Pan otrzymał zaproszenie do pełnienia posługi kościelnego w Domu Ojca – w niebie! Takich zaproszeń nie odrzuca się! Każdy, kto Pana znał, dziwił się i pytał dlaczego? Tu mamy odpowiedź: dlatego, że nie znaleziono lepszego od Pana Kościelnego! Wielu spoza parafii zazdrościło nam porządku i czystości w kościele, tak dobrze utrzymanego w cmentarza, otoczenia kościoła i Parku! Zaproszony zostałeś w niedzielę – w ten ulubiony Pana Dzień Pański. To zaszczyt i wyróżnienie, chociaż nam będzie Pana nadzwyczaj brakować. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych…ale nie w tym Pana przypadku. Pan podniósł bardzo wysoko poprzeczkę nam wszystkim:
– swoją radością życia. Celebrował Pan każdą chwilę.
Gdy Pan patrzy z wysokości nieba, wieczności, z dystansem do tego świata, to więcej widać, horyzont szerszy i atmosfera jaśniejsza… Pan większość życia przepracował w kopalni, pod ziemią. Gdy wrócił tu w nasze strony na emeryturę, to był oczarowany widokiem, że niebo takie tu piękne i bliskie i horyzont taki wielki…
Często chrześcijaństwo kojarzy się nam ze smutasami, narzekaniem, grobową miną. Ale nie dla Ciebie, Panie Rysiu. W naszej pamięci pozostaniesz zawsze uśmiechnięty. Dla mnie będziesz przykładem prawdziwego, autentycznego – bo radosnego chrześcijanina!
– Dla Pana nie było słowa „nie da rady”. Miałem mnóstwo pomysłów, z którymi szedłem do Pana. I widziałem entuzjazm w oczach, że coś się będzie znów dziać: budujemy szopkę, grób Pański, ognisko, kiełbaski, kominek, roraty, różańce, koncert, malowanie dachu, sprzątanie, trawy cięcie, drzewa na cmentarzu, obsługa komputera w zakrystii…
– Panie Rysiu: wiedziałeś co to znaczy trud, praca, trudności, choroby i dlatego przez całe życie szukałeś Boga, szukałeś Zbawiciela i zbawienia. A Pan Bóg dał się znaleźć Tobie. Kto bowiem szuka Boga, temu On daje się znaleźć! My dzisiaj możemy Bogu za Pana podziękować, podziękować za Twoje czyny, za Twoją miłość i dobroć, za Twoją służbę w domu i w kościele. Za Twoją odwagę bycia silnym człowiekiem. Umiałeś powiedzieć sobie w pewnym momencie życia: tak dalej być nie może! Stop, koniec! Nie mogę niszczyć siebie i rodziny!
– Kiedy byłeś z nami, łatwiej było być dobrym… Dziś co raz trudniej o człowieka tak pracowitego, pogodnego i życzliwego w jednej osobie…
– Kto nam skosi trawę, noże tak dobrze naostrzy na plebanii, kto wejdzie na czubek drzewa, by zrywać gruszki, kto posegreguje śmieci na cmentarzu? Kto powita nas uśmiechem i powie: „Dzień doberek”?
– Cieszymy się z tego, że Pan może powiedzieć o sobie to co powiedział stary Symeona z Ewangelii, który na swoich rękach trzymał Zbawiciela i wyznawał: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. On przebywał w świątyni we dnie i w nocy. Dla niego świątynia była cenna i droga. On w niej znajdował to wszystko czego szuka dusza człowiecza. Ta nasza świątynia też była droga Panu Ryszardowi, chętnie przecież jej służył. Żył życiem Kościoła i swojej parafii. Kościół i parafia to było jego drugie życie – a może pierwsze…?
– Jesienią wybudowaliśmy parafialną kapliczkę na cmentarzu, aby służyła jako tymczasowa w razie mrozów – na tymczasowe przechowanie zmarłych. Kto wtedy przypuszczał, że pierwszy skorzysta z niej Pan Rysiu? Dlatego czuwajcie i módlcie się, bo nie znacie dnia ani godziny…! Czas ucieka, wieczność czeka…To Ewangelia sprawdza się znów w naszym życiu. A wielu dalej ślepych i głuchych… Odpoczywaj w pokoju!
Ty tylko mnie poprowadź
Tobie powierzam mą drogę
Panie mój